piątek, 29 maja 2015

"Dziecko gwiazd. Atlantyda" - recenzja konkursowa Natalii Staruszkiewicz

,,Dziecko Gwiazd. Atlantyda" to książka napisana przez piętnastoletnią Michalinę Olszańską, a jej główną bohaterką jest księżniczka Meihna (czyt. Mina). Wiedzie ona spokojne, sielankowe życie na Atlantydzie i jest zaręczona z księciem Grecji, w związku z czym w najbliższym czasie będzie musiała tam wyjechać. Staje się jednak inaczej. 
Pewnego dnia spotyka w jaskini czarodzieja Nitrusa, od którego dowiaduje się 
o klątwie rzuconej na Atlantydę, do której spełnienia może nie dopuścić jedynie Meihna. By uratować swoje królestwo, księżniczka wyrusza w daleką podróż. Niestety, mimo dość ciekawego pomysłu autorki na ogólny zarys fabuły, mogę z całą pewnością stwierdzić, że to najgorsza książka, jaką przeczytałam w moim życiu.

Pierwsza rzecz, która razi na pierwszy rzut oka to interpunkcja. Powieść jest przesycona wielokropkami, które pojawiają się na zakończenie niemal każdego akapitu, 
(a nierzadko nawet kilka razy w jednym) oraz potrójnymi wykrzyknikami. Moim zdaniem wynikało to z tego, że autorka nie potrafiła oddać uczuć bohaterów i ich przemyśleń przez umiejętnie zbudowane dialogi przez co zmuszona była pokazać je w inny sposób. Poza tym w powieści, aż roi się od pseudo moralizatorskich ,,złotych myśli," z których każda oczywiście podsumowana jest wielokropkiem. 
Druga zła strona ,,Dziecka Gwiazd" to nadmierne skupienie na Meihnie 
i zapomnienie autorki o rozbudowaniu innych postaci, Rozumiem, że główny bohater ma przywilej, że wydarzenia opisywane są z jego punktu widzenia, ale Michalina Olszańska stanowczo przesadziła.
Wszystkie inne postacie potraktowane zostały przez nią bardzo pobieżnie, tak, że czytelnik niezmiernie mało o nich wie po przeczytaniu książki. Natomiast Meihnę znamy tak, jakbyśmy z nią mieszkali. 

Stan dialogów jest podobny do barwności bohaterów. Są płytkie, sztuczne i irytujące. 
W ogóle nie przypominają rozmów pomiędzy ludźmi w codziennym życiu. Przywodzą raczej na myśl grę kiepskich aktorów w niezbyt ambitnym programie telewizyjnym. Nie lepiej jest z mową narratora, która jest prowadzona a w bardzo zbliżonej formie do dialogów. Jedynym atutem tej powieści jeśli chodzi o stylistykę, (i chyba całą książkę w ogóle) są naprawdę piękne opisy przyrody. Autorka wykazała się dużą umiejętnością bardzo plastycznego ilustrowania krajobrazów. Ich lektura może nawet sprawiać przyjemność. Niestety, to jedyna zaleta ,,Atlantydy. Dziecka Gwiazd." 
Z  innymi aspektami tej książki jest jeszcze gorzej niż ze stylistyką opisami postaci 
i interpunkcją. Pojawia się wiele błędów logicznych, nie mówiąc już o dziwnym, wręcz irracjonalnym zachowaniu wielu bohaterów, na przykład poddanych, których sytuacja materialna była bardzo trudna: między innymi mieli problemy ze zdobyciem jedzenia i wykarmieniem swoich rodzin, a mimo to składali największe jak mogli daniny królowi, który w dodatku na nich tego nie wymuszał, a nawet się temu sprzeciwiał, lecz, jak zostało to napisane w książce, ,,dawali mu je, bo go kochali." W tej powieści jest pełno tego typu sytuacji. 

Jeśli chodzi o fabułę książki, uważam, że pomysł napisania wymyślonych przez siebie
okoliczności zniknięcia Atlantydy był bardzo ciekawy i gdyby tylko został dobrze wykorzystany, książka miałby szansę na sukces. Jednak wszystko w ,,Dziecku Gwiazd.
Atlantydzie" jest przewidywalne, świat przedstawiony - pozbawiony logiki, 
a bohaterowie -odwrotnie myślący i sztuczni. To wszystko przekreśla jakiekolwiek powodzenie tej książki.
Na koniec chciałabym zwrócić uwagę na może i mniej ważne rzeczy, chociaż mocno dające o sobie znać: tytuł i imię głównej bohaterki. Obie nazwy są według mnie, nieudane. Tytuł nie podoba mi się z bardzo subiektywnych względów. Nie pasuje mi, że kraj miał być w zamyśle autorki dzieckiem gwiazd. Częściej mówi się w tym kontekście o ludziach aniżeli o państwach. Chociaż akurat to można być uznane za zaletę książki, ponieważ jest duże prawdopodobieństwo, ze ktoś zainteresuję się nią ze względu na ten intrygujący tytuł.
Jednak imię Meihny niezaprzeczalnie nie powinno się pojawiać. Po pierwsze dlatego, 
że nie widzę sensu dla wprowadzania nowego sposobu odczytywania liter, a po drugie dlatego, że słowo ,,mina" ma w języku polskim już swoje znaczenia. 
Podsumowując, to najgorsza książka, jaką kiedykolwiek czytałam. Jej lektura była dla mnie straconym czasem (choć muszę przyznać, że nie trwała ona długo, zapewne ze względu na prosty, niewyszukany języki sporą liczbę dialogów). W recenzji książki Michaliny Olszańskiej nie zwracałam uwagi na młody wiek autorki, próbując oceniać powieść łagodniej, czy przychylniej, ponieważ wypowiadałam się na temat dzieła, 
a nie jej samej. Uważam jednak, że jak na swój wiek, napisała ją nawet całkiem dobrze 
i mogłaby ją uznać za swoistego rodzaju etiudę. Być może w przyszłości, jeśli nabierze wprawy, będzie mogła na poważnie zając się pisarstwem, ale ,,Atlantyda, Dziecko Gwiazd" nie miała prawa zostać wydrukowana i serce mi się kraje na myśl, ile zostało przez nią wyciętych drzew. Stanowczo ją odradzam,

Michalina Olsańska - "Dziecko gwiazd. Atlantyda"
Wydawnictwo Albatros, A. Kuryłowicz, 2009
ISBN:  978-83-7359-968-0





Recenzja zdobyła 1 nagrodę w konkursie „Wszystkie książki mówią” w kategorii Młodzież (Gimnazjum).


środa, 27 maja 2015

Kolejne wizyty przedszkolaków w Bibliotece Publicznej



Po „Misiach” do Filii nr 1 w Starej Miłośnie zawitały „Sowy” (12.05) oraz „Tygryski” (19.05) z Przedszkola Nr 260. Dzieci zwiedzały naszą placówkę, przeglądały biblioteczne zbiory, 
był czas na zabawę, śmiechy, wspólne czytanie oraz odrobinę nauki, między innymi o tym, jak należy zachowywać się 
w bibliotece, dlaczego trzeba szanować książki i oczywiście – najważniejsze – co zrobić, by zostać naszym Czytelnikiem!





Najmłodsi wybierali swoje ulubione bajki, bezbłędnie rozpoznawali książkowych bohaterów, niektórzy zaś udowodnili, że już trochę potrafią czytać!





Godzinne spotkania mijały bardzo szybko, dzieci otrzymały 
na pamiątkę zakładki do książek i obiecały, że będą nas odwiedzać. 
Mamy nadzieję, że udało nam się zaszczepić im bakcyla czytania…
W końcu spotkanie z książką potrafi być świetną przygodą!
MK

poniedziałek, 25 maja 2015

"Ruiny Gorlanu" - recenzja konkursowa Kuby Bukowskiego



Za oknem zimno, śnieg i mróz. Postanowiłem przeczytać moją nową książkę ,,Zwiadowcy" autorstwa Johna Flanagana. Otrzymałem ją na prezent gwiazdkowy. Sam jej tytuł już mnie zaciekawił. Opowieść fantastyczna, 
o rycerskim honorze, odwadze i przyjaźni, temat bardzo interesujący. Okładka pokazuje zamek i tajemniczą osobę. To mnie ostatecznie przekonało, że podczas czytania mogę wspaniale spędzić czas.
Faktycznie tak się stało. 

Książka ta opowiada o osieroconym chłopcu Willu, który zostaje przyjęty na czeladnika do ponurego zwiadowcy Halta. W ówczesnych czasach zwiadowcami byli ludzie, którzy pełnili rolę ochrony królestwa. Na początku relacje między nimi były bardzo chłodne. Will, mimo iż był zwinny i szybki, ciekawy wszystkich wydarzeń, nie wzbudzał zaufania u Halta. Traktowany był jak żółtodziób i wykorzystywany tylko do prac domowych. Halt długo nie dawał mu żadnych nauk zwiadowczych. Obserwowałem, jak stopniowo narasta przyjaźń między mistrzem a uczniem. Zachwyciło mnie, jak autor ukazał 
w książce rodzące się zaufanie i więzy między ludźmi.

Późniejsze przygody Willa i Halta zachwycały mnie. Wartka akcja, różnorodność zdarzeń, które wykonywali pobudzała moją wyobraźnię. Szalałem w domysłach jak skończą się ich przygody, analizowałem akcję 
i czasami wręcz wyobrażałem siebie na ich miejscu.

Wszystkim rówieśnikom i nie tylko, polecam gorąco przeczytanie tej książki. Tym bardziej, 
że w następnych częściach są kontynuowane przygody naszych bohaterów. Przeczytałem dopiero dwie części, ale już uważam że ta seria jest niesamowita. Pełno w niej niespodziewanych zwrotów akcji i ciekawych sytuacji. Gdy ją czytałem potrafiłem sobie wyobrazić każdy szczegół tam opisany i każdą postać występującą 
w powieści. Kunszt pisarski autora zachwycił mnie. Czułem się, jakbym był wśród trwającej tam akcji.

John Flanagan - "Ruiny Gorlanu"
Wydawnictwo Jaguar, 2009
ISBN: 978-83-600-1088-4

Recenzja zdobyła 1 nagrodę w konkursie „Wszystkie książki mówią” w kategorii Dzieci (Szkoła Podstawowa).




piątek, 22 maja 2015

Dzieci z Przedszkola Żółta Kaczuszka zawitały do biblioteki!


Akcja „Przedszkolaki w bibliotece” trwa!
13 maja bibliotekę w Starej Miłośnie odwiedziły ”Żółte kaczuszki” 
- dzieci z prywatnego przedszkola w wieku od 3 do 5 lat. 





Grupa przyszła doskonale przygotowana do odpowiedzi na pytania odnośnie wypożyczania książek, poszanowania ich w czasie czytania i ulubionych bohaterów bajek. 






Z zapartym tchem wysłuchaliśmy zabawnej historii autorstwa Grzegorza Kasdepke pt. ”W moim brzuchu mieszka jakieś zwierzątko” 
i do końca nie wiedzieliśmy jakie to zwierzątko.

Dzieci poznały różne rodzaje książek: encyklopedię, słownik, książkę kucharską, przewodnik i dowiedziały się, że wiedza w nich zawarta przydaje się w życiu.





Jednak najbardziej interesującą częścią spotkania było przeglądanie książek 
z ciekawymi obrazkami i dzielenie się wrażeniami z kolegami. Okazuje się, 
że rośnie pokolenie, które lubi czytać, bo po spotkaniach dzieci przyprowadzają rodziców, żeby zapisali ich do biblioteki i widać, że świetnie orientują się, 
co warto pożyczyć!
BZ