czwartek, 30 lipca 2020

"Niewyjaśnione okoliczności" - recenzja konkursowa Alicji Adamczuk

Książkę, którą chciałabym zrecenzować to wspaniała autobiografia doktora Richarda Shepherda pt. „Niewyjaśnione okoliczności’’.  
Dr Shepard to Czołowy brytyjski praktyk medycyny sądowej. Poświęcił swoją karierę zawodową odkrywaniu i zgłębianiu tajemnic śmierci. Gdy ktoś umarł śmiercią gwałtowną 
lub z niewyjaśnionych przyczyn, zadaniem 
dr Shepherda było ustalić przyczynę zgonu. Każda sekcja zwłok to swego rodzaju zagadka kryminalna – a dr Shepherd przeprowadził ich 
w swoim życiu niesamowicie wiele razy - aż 25 tysięcy! Dzięki swoim umiejętnościom, oddaniu 
i wnikliwości dr Shepherd był i jest w stanie odpowiedzieć na jedno z najtrudniejszych pytań: jak doszło do śmierci danej osoby?
Książka ta opowiada o fascynujących i mrożących krew w żyłach aspektach pracy jako lekarz medycyny sądowej. Czytając tę lekturę można wyobrazić sobie, że jesteśmy razem z doktorem Shepherdem i rozwiązujemy z nim zagadkowe, a wręcz niezrozumiałe przyczyny 
i okoliczności zgonu danej osoby. Przede wszystkim należy tu wspomnieć, że doktor Richard Shepherd był na miejscu, tuż po ataku na World Trade Center, jak i również przeprowadzał sekcję zwłok po katastrofie wycieczkowca na Tamizie. Poddaje też analizie sekcję zwłok księżnej Diany, ucinając wszelkie spekulacje na temat teorii spiskowych. Ponadto możemy znaleźć kilka innych, głośnych katastrof i zamachów terrorystycznych, 
w których ucierpiały tysiące osób. Tym samym wszystkie te medialne przypadki, jak również te mniej spektakularne oraz są tak samo ciekawe i zaskakujące. Doktor Shepherd rzucił nowe i ciekawe światło na sprawy niespodziewanych zgonów, którymi żył cały świat.
Chciałabym na sam koniec podkreślić, że to właśnie przez tę książkę zapragnęłam kierować swoje życie właśnie w stronę medycyny. Autobiografia dr Shepherda jest niezwykle pouczająca oraz zaskakująco wciągająca. Według mnie, każdy kto interesuje się medycyną powinien przeczytać tę książkę oraz nie może tej pozycji zabraknąć na półkach 
we wszystkich bibliotekach bez wyjątku.


Alicja Adamczuk


Richard Shepherd - "Niewyjaśnione okoliczności"
Wydawnictwo Insignis
ISBN: 978-83-6607-135-3


Recenzja otrzymała wyróżnienie w kategorii 13-18 lat.

wtorek, 28 lipca 2020

"Małe ogniska" - recenzja konkursowa Joanny Baumel


Zaplanowane miasteczko na obrzeżach Cleveland. 

Miasteczko z tysiąca puzzli, z których żaden się nigdy nie zapodział.
Zaplanowana rodzina Richardsonów. Napompowany balonik. Amerikanbjuti. 

Kiedy w ich domu pojawia się Mia Warren, samym faktem bycia samotną matką zaburza gładko uczesany świat.  Nestorka rodu, Elena całą siebie poświęca układaniu figurek swojej rodziny 
w witrynie na wysoki połysk,  za kryształową szybą pozorów lub sprząta  najmniejsze okruszki naturalności pod perski dywan.  Jej oddanie sprawie jest tak wielkie, że nie zauważa, że właściwie od wielu lat nie żyje.

Mia swoją niesprzystawalnością rozbija ten świat jak mydlaną bańkę i pokazuje, że w środku nic nie ma. Nieznośna lekkość bytu w wydaniu Warren poważnie narusza strefę komfortu. Boleśnie przypomina Elenie kim jest głęboko, w środku, jakie w niej drzemią tęsknoty 
i z ilu  marzeń zrezygnowała, by wybudować swoją idealna twierdzę. 
Widzimy jak pod wpływem obecności Mii, powoli ale sukcesywnie układanka wypacza się, pęka dając ujście podziemnym źródłom, które, nie wiadomo jak długo, buzowały 
pod powierzchnią wciąż szukając ujścia.
Geniusz Celeste Ng pozwolił stworzyć jej postać  jako bezpretensjonalne, subtelne i lekkie światło, które przetacza się przez dom Richardsonów i obnaża, to co dotąd tkwiło w cieniu. 
Bohaterka jest czysta w patrzeniu na innych. Ale jej czystość, to ta, która przychodzi 
po bolesnych lekcjach życiowych, która wynika z pokory. To czystość bez cech naiwności.
Historia Warren pełna zakrętów i zawirowań zabrała jej zaufanie do życia. Darowała jednak zaufanie do siebie. Mia próbuje je zatrzymać - niczym czas - w swoich fotografiach obrabianych jak glina- w maleńkim studiu.

Córka Mii –Pearl  jest jak zagubione zwierzątko w dżungli dorosłych rozgrywek. Uparcie szuka siebie.  Z jednej strony nieśmiało i niepewnie. 
Z drugiej niesiona nieuświadomioną złością na Mię.
Czemu matka tak bardzo nie przystaje do porządku świata?
Naiwność, ale też jej natura pozwalają fascynować się sztucznie poukładanym światem Richardsonów  i ich stałym adresem. 
W przeciwieństwie do matki, Pearl chce zameldowania w życiu. Nie jest nomadą jak Mia.

Pisarka tworzy książkowy świat wrażliwie i nienachalnie. 
Raczej pokazuje, gdzie patrzeć, a nie, co widzieć.
Nie ocenia. 
Próbuje zrozumieć. 
Operuje oszczędnym, niedopowiedzianym językiem, ale pełnym plastyki, drugiego dna 
i metafor.
W książce odnajdujemy trochę słodko-gorzkiego smaku filmowej „Czekolady”. Jak Vianne słodyczami- tak Mia kusi cudowną nieumiejętnością zrezygnowania z siebie 
i autentycznością.

Ng  kończy symbolem. Symbolem o każdym z bohaterów. O każdym z nas.
Rozbiera swoje postaci do naga. Nam także  każe zdjąć ubrania i stanąć przed lustrem.
Pisze: (…) każda rozłupana krata wyginała się wdzięcznie na zewnątrz (…) a na środku pustej klatki leżało samotne, złote piórko”. 

Ng prześmiewa dążenie do perfekcji.  Robi to jednak w tak subtelny sposób, że odbiorca jest przekonany,  że to jego własny osąd. Tekst zostawia nas z przeświadczeniem, że zawsze mamy szanse  uwolnić się z okowów własnych ograniczeń. Nawet jeśli cząstka nas zostaje 
w klatce.  

Joanna Baumel

Celeste Ng - "Małe ogniska"
Wydawnictwo Papierowy Księżyc
ISBN: 978-83-6583-061-6


Recenzja zajęła 3 miejsce w kategorii wiekowej: dorośli.

piątek, 24 lipca 2020

„Pamiętnik z Powstania Warszawskiego” - recenzja konkursowa Julii Bogusz

"Pamiętnik z Powstania Warszawskiego” Mirona Białoszewskiego to opis zdarzeń mających miejsce w Warszawie podczas powstania. Napisany jest językiem potocznym, prozą, gdyż autor stwierdził, że jest to najlepszy sposób oddania emocji i przedstawienia wydarzeń, jakie miały tam miejsce. Taki sposób narracji sprawia wrażenie rozmowy z autorem Pozwala lepiej wyobrazić sobie miasto podczas walki. Autor używa wyliczeń i wielu wyrazów dźwiękonaśladowczych, co nadaje utworowi ekspresji oraz umożliwia nam, czytelnikom, poczuć bardziej atmosferę powstania, dowiedzieć się, co tak naprawdę miało miejsce 
w 1944 roku.

Miron Białoszewski opisuje te wydarzenia 
z perspektywy zwykłego człowieka, który opowiada o codziennym życiu w czasie wojny, kiedy to panował wieczny niepokój, gdzie śmierć była codziennością. Nikt nie był zaskoczony krwią na ulicach, ciałami zamordowanych ludzi, ponieważ każdego dnia gazowano ich w komorach, rozstrzeliwano i bombardowano kanały. Ludzie byli sobie pomocni, bezinteresowni. Wspierali się wzajemnie, ponieważ każda chwila mogła być ich ostatnią. Próby ucieczki, znalezienie bezpiecznych miejsc, poszukiwanie jedzenia i wody, ochrona bliskich stały się podstawową potrzebą. Wszyscy modlili się, śpiewali, błagając o wolność, z myślą o przyszłej Polsce. Dzieci bały się, płakały. Nigdy nie doznały beztroskiego i szczęśliwego dzieciństwa, a ich matki wiedziały, co czeka ich pociechy.

Utwór ten nie przedstawia powstania jako miejsca bohaterskich czynów, gdzie każdy walczy o rodzinę czy kraj. Pokazuje, że na świecie byli i są nie tylko ludzie odważni, 
o walecznym sercu, ale także strachliwi, którzy bali się podjąć ryzyko, sprzeciwić się, którzy stchórzyli przed oddaniem życia za ojczyznę i przyszłość narodu. Uciekali przed śmiercią, wiedząc, że będzie ona nieunikniona. Jednak czy najpiękniejsza śmiercią - jeżeli może ona taka być - nie jest śmierć za kogoś, kogo się kocha, za coś, na czym nam zależy, za drugiego człowieka?

Sądzę, że “Pamiętnik z powstania warszawskiego” Mirona Białoszewskiego jest wart przeczytania. Powinniśmy bardziej zastanowić się nad uczuciami, które towarzyszą nam podczas czytania oraz nad całokształtem dziennika. Jest o wiele przyjemniejszy 
do czytania, łatwiej jest wyobrazić sobie pewne zdarzenia czy miejsca dzięki sposobowi, 
w jaki napisana jest powieść. Wszystko jest realistyczne, prawdopodobne, 
bo przedstawione przez zwykłego, żyjącego w czasie wojny cywila.
To fascynujący, przepełniony cierpieniem, złością, żalem, odwagą a również strachem utwór. Nie można przestać go czytać, wzbudza bardzo silne emocje. Może doprowadzić 
do łez, pobudzić w nas ogromną empatię, pozwala zrozumieć, jak ogromne cierpienie 
to wydarzenie powodowało w ludzkich sercach.

Julia Bogusz


Miron Białoszewski - "Pamiętnik z Powstania Warszawskiego"
Wydawnictwo PIW
ISBN: 978-83-6482-205-6

Recenzja zajęła 2 miejsce w kategorii wiekowej 13-18 lat.

środa, 22 lipca 2020

"Rywalki" - recenzja konkursowa Anny Rydlewskiej

„Rywalki”, czyli jak zwyciężyć

Rywalki wciągnęły mnie do reszty. 
Ta opowiadająca o rywalizacji powieść Kiery Cass ma nie tylko piękną okładkę, ale i ciekawą fabułę oraz barwnych bohaterów.
America jest niesamowitą, piękną i posiadającą wiele talentów dziewczyną. Jest wrażliwa 
na krzywdę innych, a jednocześnie pewna siebie. Dąży do celu i zawsze walczy o swoje. Rywalizacja pomiędzy dziewczynami, o to która zdobędzie względy księcia i zamieszka w pałacu, budzi wiele emocji.
To poruszająca opowieść o przyjaźni i miłości, mimo wielu przeciwności. Akcja trzyma 
w napięciu i nie jest możliwe oderwanie się od tej historii.
Jestem przekonana, że ta książka spodoba się każdej nastolatce. Warto ją przeczytać. 
W każdej z nas drzemie księżniczka.


Anna Rydlewska



Kiera Cass - "Rywalki"
Wydawnictwo Jaguar
ISBN: 978-83-7686-128-9


Recenzja otrzymała wyróżnienie w kategorii 8-12 lat.

poniedziałek, 20 lipca 2020

„Zezia i wszystkie problemy świata” - recenzja konkursowa Ernestyny Mastalerz

Książkę „Zezia i wszystkie problemy świata” Agnieszki Chylińskiej dostałam od mojej sąsiadki – Marlenki. Składa się ona z jedenastu rozdziałów, opisanych na 136 stronach i dotyczy okresu od wakacji do Świąt Bożego Narodzenia.
Pomimo że książkę tę przeczytałam w wakacje, to do dziś czuję „mętlik w głowie” gdy o niej myślę. Tytułowa bohaterka jest moją rówieśniczką i ma 11 lat, choć informacja ta 
nie była podana ani na początku książki, ani także w inny jasny i przejrzysty sposób. 
Na stronie 25 książki została zawarta informacja: „…Zuzanna Zezik dawno skończyła jedenaście lat i jest już prawie dorosła”. Zadziwiające są reakcje głównej bohaterki na poszczególne opisane w rozdziałach historie w jej życiu. Jednakże nie wydaje mi się, aby moje rówieśniczki prezentowały podobne zachowania i reakcje do „Zezi”.
Autorka książki z jednej strony wskazuje 
na bohaterkę, jako osobę rezolutną, wszak „wiedziała też na pewno, że chce zostać lekarką” (s. 9 książki), „Zezia nie chciała już być dłużej Zezią. Chciała być Zuzanną!” (s.13 książki). Nawet rodzice mówili do niej, jako do prawie dorosłej osoby „Zuzanno, idziesz sama 
do szkoły. Mam do ciebie pełne zaufanie. Jesteś już prawie dorosła”. Z drugiej jednak strony dziwi fakt, że nigdy nie była ona na pogrzebie, nie płakała po śmierci dziadka, tylko „Głęboko w środku Zuzia cieszyła się, że nie musi brać w tym wszystkim udziału (s. 26 książki). Wydaje się to niekonsekwentne i niespójne. Zarówno ja, jak i moje koleżanki – rówieśniczki bardzo przeżywamy śmierć nawet obcych ludzi a tym bardziej osoby bliskiej, 
z rodziny.
Tytułowa bohaterka ma dwóch młodszych braci, w tym jeden z nich miał być „INNY niż wszystkie znane Zuzi dzieci” (s. 27). Należy w tym wypadku domniemywać tylko, 
że Autorce chodziło o to, że był chory lub niepełnosprawny albo niedorozwinięty. Myślę tak, bo Autorka wskazuje, że „Istniało duże ryzyko, że Giler zacząłby się śmiać w trakcie ceremonii pogrzebowej”.
Dosyć dziwne i zastanawiające są opisy uczuć jedenastoletniej Zuzanny w kwestii miłości. Autorka opisuje, że „Zuzanna była gotowa na nową miłość i czuła bardzo, baaaaardzo wyraźnie, że coś z pewnością wydarzy się w tej sprawie”. Nie podoba mi się, w jaki sposób została także opisana jej „miłość” do Piotra Słodzika. Dziewczynka opisana jest bowiem jako bardzo naiwna i łatwowierna, bo pisała jemu wypracowania a sama nie miała już wystarczająco siły do pisania swoich własnych „Zuzia jak zaczarowana wracała potem 
do domu i pisała najpierw przepiękne wypracowanie dla Piotra, a potem zmęczone 
i pośpieszne dla siebie. Piotr dostawał piątkę a Zuzia…czwórkę”. Obraz ten nie przedstawia młodych dziewczyn w dobrym świetle i nie wiem czy jest wychowawczy, tym bardziej, 
że Autorka podała wcześniej, że Zuzia miała być najlepszą uczennicą w klasie.
Podobała mi się natomiast opisana determinacja dziewczynki w kwestii sportu, treningów 
i przedstawienia tego, że „dla chcącego, nic trudnego” a „trening czyni mistrza”. Jednakże motywy tej determinacji i chęć przypodobania się komuś, a szczególnie chłopakowi uważam za przesadne i śmieszne. Na uwagę także zasługuje ciekawy opis zaprzyjaźnienia się głównej bohaterki z Basią Pająk.
Nie wiem w jakim celu został przedstawiony w książce opis chłodnej relacji rodziców Zuzi, gdzie jej tata miał rzadko dziękować i chwalić mamę, co się nie podobało tytułowej bohaterce „… rzadko dziękował i chwalił Mamę…”(s, 59 książki). Nie wiem, ale raczej wątpię, że dzieci powinny ingerować w relacje intymne swoich rodziców. Tytułowa bohaterka także początkowo była zajęta za bardzo swoimi sprawami a dopiero później zaczęła przejmować się rodzicami, choć nie uważam, aby było to dla niej dobre. W książce przejawia się motyw rozbitych rodzin, wielości rozwodów oraz „tykająca bomba rozwodowa” nad rodziną Zuzi. Poza tym jest także mowa o wszechobecnych kredytach, które rujnują dobro rodziny i zabierają czas dla rodziny poprzez wymuszenie na ludziach nieustannej pracy zarobkowej. Zdaje sobie sprawę, że dzieci i nastolatkowie powinni szanować pieniądze i znać ich wartość. Jednakże zagłębianie się w problemy dorosłych 
nie powinno obciążać dzieci i nastolatków.
Pomimo że w ostatnim rozdziale rodzice Zuzi spędzają razem z nią święta, to nie jest wskazane czy jej rodzice wrócili do siebie czy też nie. Opisany przez Autorkę „cud” jest dosyć niejednoznaczny i raczej dosyć dziecinny. Wydaje mi się, że Autorka chciała zakończyć książkę w formie bajki, która powinna się dobrze skończyć. Jednak końcowy opis nie przesądza zakończenia losów rodziny Zuzanny.
Mimo to, że książkę tę czyta się w miarę szybko, bo napisana jest prostym językiem 
i zawiera ona piękne czarno-białe ilustracje – nie poleciałbym jej nikomu. 
Uważam, że należy „Oddać cesarzowi co cesarskie, a Bogowi co boskie”. Dlatego też twierdzę, że Agnieszka Chylińska powinna zająć się śpiewaniem a nie pisaniem książek.

Ernestyna Mastalerz

Agnieszka Chylińska - „Zezia i wszystkie problemy świata”

Wydawnictwo Pascal
ISBN: 978-83-7642-644-0 

Recenzja otrzymała wyróżnienie w kategorii 8-12 lat.

piątek, 17 lipca 2020

„Słońce też jest gwiazdą” - recenzja konkursowa Aleksandry Gut


„Co na poprawę humoru? Typowy wyciskacz łez”
Recenzja książki „Słońce też jest gwiazdą”, Nicola Yoon

Zacznę od prostego stwierdzenia: uwielbiam czytać. Mimo mojego młodego wieku (19 lat), zdążyłam „połknąć” już masę książek i ciągle mi mało. Wymarzyłam sobie nawet prywatną bibliotekę w domu, ale obecna sytuacja związana z pandemią, trochę mi utrudnia dostęp do literatury. Ponieważ ceny podskoczyły do góry, czekałam na różne promocje i trafiłam na „Słońce też jest gwiazdą”. Po przeczytaniu opisu 
i przejrzeniu opinii dostępnych w internecie, zdecydowałam, że ta książka wpłynie pozytywnie na moje, zachwiane siedzeniem w domu, samopoczucie. Nie myliłam się.

Nicola Yoon porusza w swoim dziele bardzo dużo problemów. Niektórym może się wydawać, 
że w tej trudnej sytuacji, sięganie po skomplikowane książki nie jest dobrym pomysłem. Zapewniam was, jesteście w błędzie. Autorka bardzo mądrze przeplata życiowe tragedie bohaterów ze szczęśliwymi sytuacjami. Daniela i Natashę poznajemy w momencie, gdy podejmują ważne decyzje, które niekoniecznie zależą tylko od nich.
On jest nastolatkiem, który „chce” się dostać na jedne z najlepszych studiów, aby zostać lekarzem. Jest to raczej nakaz troskliwych rodziców, którzy przyjeżdżając z Azji 
w poszukiwaniu lepszego życia, chcą je zapewnić dzieciom. Sytuacji nie ułatwia wyrzucenie z uczelni jego starszego brata oraz fakt, że ich stosunki nie należą do najlepszych. Wszystkie te zawirowania utrudniają Danielowi decyzje odnośnie przyszłości, w której chciałby zostać pisarzem.
Ona jest nastolatką, która nielegalnie przebywa w Ameryce i czeka na ostateczną decyzję odnośnie deportacji na Jamajkę. Natasha świetnie się uczy, ma określone cele 
na przyszłość i raczej umysł naukowca. Miałaby przed sobą cudowne życie, gdyby jej ojciec – aktor – nie spowodował wypadku samochodowego. Ten jeden moment przekreśla wszystko i razem z młodszym bratem oraz matką, muszą wrócić do zapomnianego „domu”.

Losy tych bohaterów łączą się ze sobą przez zaledwie kilka nieoczekiwanych zwrotów akcji. Maszynista- wymyślony apostoł, kurtka z napisem „Deus ex machina” czy chociażby strażniczka w urzędzie. Cały świat dąży ich spotkania, które nie jest najlepsze, ponieważ Daniel musi ratować Natashę przed wypadkiem. Tak właśnie zaczyna się ich historia. 
W dalszej części książki chłopak namawia swoją nowo poznaną towarzyszkę 
na eksperyment i ma zamiar w jeden dzień obudzić w nich wzajemną miłość. Przeżywają wspólnie mnóstwo przygód, które prowadzą do zupełnych zmian w ich życiu. Nie będę tu zdradzać wszystkiego, ponieważ nie chcę psuć innym lektury, ale muszę przyznać, 
że na końcu uroniłam kilka łez, co rzadko mi się zdarza.

Książkę uznaję za jedną z ciekawszych jakie czytałam. Opowiedzenie całej historii z różnych perspektyw, nie tylko dwójki głównych bohaterów, jest urozmaiceniem i dzięki temu 
z chęcią dowiadujemy się jak każde nasze zachowanie wpływa na otoczenie. Oczywiście nie obyło się bez dramatycznych sytuacji, ale to tylko spowodowało, że nie mogłam się od tej książki oderwać. W trakcie lektury następuje przemiana w życiu opisywanych osób i mam wrażenie, że może ona również pojawić się w czytelnikach. W obecnych czasach, znalezienie podobnych sobie ludzi, którzy również mają problemy (czasem nawet większe od nas), wpływa pozytywnie na nastrój. Gdy skończyłam czytać „Słońce też jest gwiazdą”, zaczęłam mocnej zastanawiać się nad ukrytym sensem tytułu (wyjaśniony w książce) 
i całym moim życiem.

Uważam, że Nicola Yoon zasługuje na uznanie, a jej dzieło może być spokojnie skierowane zarówno  do młodszych osób, jak i do tych trochę starszych.

Aleksandra Gut


Recenzja zajęła 2 miejsce w kategorii wiekowej: dorośli.

Nicola Yoon - „Słońce też jest gwiazdą”
Wydawnictwo Dolnoścląskie
ISBN: 978-83-2715-592-4

środa, 15 lipca 2020

"Wielka księga koszykówki" - recenzja konkursowa Korneliusza Denarskiego

Korneliusz Denarski




Bill Simmons - "Wielka księga koszykówki"
Wydawnictwo Sine Qua Non
ISBN: 978-83-8129-272-6



Recenzja zajęła 2 miejsce w kategorii wiekowej 13-18 lat.

wtorek, 14 lipca 2020

„Turlututu. Magiczne przygody” - recenzja konkursowa Aleksa Dolińskiego

Czytałem książkę “Turlututu magiczne przygody”, którą napisał pan Henre Tullet. 

Bardzo mi się spodobała.
Bohaterem tej książki jest Turlututu, który przyleciał z innej planety. Wygląda bardzo śmiesznie. Jego głowa to wielkie oko, ma też koronę na głowie.
W tej książce Turlututu pokazuje czytelnikom swoją planetę 
i zadaje czytelnikowi różne śmieszne polecenia. Turlututu wymyśla też śmieszne słowa np. “Lulupop” i ma dużo magicznych przygód.

Lubię książkę o Turlututu, bo tam są przyciski gdzie można zmieniać na niby kolory Turlututu. Są też czarne strony, gdzie jest pokazany Turlututu. 
I jest strona z pożarem, gdzie Turlututu się ciągle myli i w końcu znika.

Najbardziej podobały mi się przyciski z kolorami, które zmieniają Turlututu. Książkę mogą czytać nawet małe dzieci, bo ma duże drukowane litery.


Pan Henre Tullet napisał też inne książki o Turlututu, wszystkie są bardzo ciekawe i mają piękne obrazki.

Aleks Doliński
Herve Tullet - „Turlututu. Magiczne przygody” 
Wydawnictwo Babaryba 2016
ISBN: 978-83-6296-535-9




Recenzja zajęła 2 miejsce w kategorii wiekowej do 12 lat.

piątek, 10 lipca 2020

"Saturn: czarne obrazy z życia mężczyzn z rodziny Goya" - recenzja konkursowa Julii Denarskiej

Julia Denarska



Recenzja zajęła 1 miejsce w kategorii wiekowej: dorośli.

Jacek Dehnel - "Saturn: czarne obrazy z życia mężczyzn z rodziny Goya"
Wydawnictwo W.A.B. 2011
ISBN: 978-83-7414-927-3

środa, 8 lipca 2020

"Oskar i Pani Róża" - recenzja konkursowa Marii Stachyry


Moja przygoda z tą książką zaczęła się w całkiem zwyczajny sposób. Pożyczyłam ją kiedyś od koleżanki, a ona leżała przez długi czas na półce. Gdy ją przeczytałam, okazało się, że jest jednak wyjątkowa. Wracam do niej i będę często wracać. Bardzo mnie poruszyła, ponieważ pokazała mi świat, jakiego do tej pory nie znałam. Mogłam zobaczyć niezwykle smutną i wzruszającą historię, wcielając się w głównego bohatera. Ta książka wydana dosyć niedawno, bo po raz pierwszy 
w 2002 r., stała się ogromnie popularna i niesie ze sobą ponadczasowe przesłanie.  O jakim utworze mowa? O „Oskarze i pani Róży” autorstwa Erica Emmanuela Schmitta.
            Ten francuski pisarz poruszył w swojej książce wiele ważnych wątków: poszukiwania miłości i przyjaźni, cierpienia i choroby, życia 
i śmierci. Łączy je dziesięcioletni chłopiec chory na białaczkę. Mimo swojego wieku, rozumie wszystko, co dzieje się dokoła. Cały czas poszukuje jednak kogoś, kto pomógłby zmierzyć mu się z trudną sytuacją. Wydaje się, że powinni to być jego rodzice, ale czy na prawdę tak jest? Może to starsza Pani w różowym fartuchu odmieni całkowicie jego krótkie życie?
Według mnie wyjątkowość tej książki polega na tym, że widzimy historię choroby małego dziecka jego własnymi oczami, a nie poznajemy wyobrażenia innych ludzi, o tym, jak on ją przechodzi. Możemy naprawdę zobaczyć to, co widzi Oskar, poczuć to, co czuje i przeżyć 
z nim ostatnie dni jego życia, a może nawet lata…
Ważnym elementem książki jest także humor. Pani Róża, opowiadając chłopcu nietypowe historie o swoim życiu jako słynnej zapaśniczki, wywołuje u niego zdziwienie, a u czytelnika śmiech. To może wydawać się dziwne, że książka poruszająca poważne tematy, takie jak choroba i cierpienie, ma w sobie tak dużo zabiegów mających rozbawić czytelnika. Ale czy ostanie dni życia ludzi muszą być chwilami pełnymi rozpaczy? Czy takie momenty nie powinny być radosne? Czy w ostatnie dni spędzone z bliską osobą lepiej płakać razem ze śmiechu czy z żalu? Mały Oskar najlepiej zna odpowiedzi na te pytania, bo to jest jego końcówka życia. A może zupełnie nowy początek…
Jednym z bardzo ważnych motywów w książce jest wiara. Pani Róża zachęca  chłopca, aby pisał listy do Boga. Chce pokazać mu, że nawet jeśli ludzie nie są w staniu mu pomóc, jest Ktoś, kto może to zrobić. Oskar pisze do Niego wiele listów, mimo swojej początkowej niechęci i braku wiary. Opowiada o swoich problemach i zmartwieniach oraz prosi o to, czego potrzebuje. Z czasem zaczyna też doceniać dobre rzeczy, które go spotykają i dziękuje za nie Bogu. Mimo tego, ma czasem chwile zwątpienia i w prostu pisze w swoich listach, 
że Go nie lubi. Czy w końcu Oskar uwierzył w Boga? Odpowiedz znajduje się w jego ostatnich listach…
„Oskar i Pani Róża” to książka skierowana do każdego. Dzięki prostemu językowi użytemu w tym utworze, mogą go czytać zarówno dzieci, jak i dorośli, choć ich odbiór tej lektury będzie zupełnie inny. Czytanie tej książki nie zajmuje dużo czasu, ponieważ ciekawa fabuła szybko wciąga czytelnika. Możemy nawet nie zauważyć, ile czasu minęło, gdy oddamy się bez reszty lekturze. Według mnie każdy będzie mógł znaleźć w tej książce coś dla siebie. Jest ona w stanie skruszyć nawet najtwardsze serca. Co więc możemy teraz zrobić? 
Po prostu ją przeczytać. 

Recenzja zajęła 1 miejsce w kategorii wiekowej 13-18 lat.


Eric-Emmanuel Schmitt – „Oscar i Pani Róża”
Wydawnictwo Znak Literanova
ISBN: 978-83-24016655


poniedziałek, 6 lipca 2020

"Władca Lewawu" - recenzja konkursowa Kajetana Denarskiego


Kajetan Denarski


Dorota Terakowska - "Władca Lewawu"
Wydawnictwo  Literackie, 2011
ISBN: 978-83-0804-754-5

Recenzja zajęła 1 miejsce w kategorii wiekowej do 12 lat.