wtorek, 4 grudnia 2018

Z recenzji Czytelników: Katarzyna J.Kowalska, „Polski El Greco”

W książce Katarzyny J.Kowalskiej, „Polski El Greco”, czytamy o sensacyjnych dziejach tajemniczego obrazu znalezionego na plebanii w Kosowie Lackim.
Wiosną 1967 roku opinię publiczną zelektryzowała przedziwna wiadomość. Gazety napisały, że w czasie prac inwentaryzacyjnych na plebanii w małej podlaskiej wsi odnaleziono obraz Ekstaza św.Franciszka, namalowany przez El Greca - wybitnego szesnastowiecznego hiszpańskiego malarza. W tamtych latach, o czym szczególnie należy pamiętać, nie były specjalnie popularne tematy związane ze sztuką sakralną, ani tym bardziej z całym kościołem katolickim. Spisy zabytków prowadzono przede wszystkim po to, aby upaństwowić wszelkie pozostałe po wojnie dzieła sztuki. Prymas Polski kardynał Stefan Wyszyński, 
w obawie przed podatkami, wręcz polecał księżom żeby nie zakładali w swoich parafiach państwowych ksiąg inwentarzowych. 
Wędrujące po Podlasiu młode badaczki 
z Państwowego Instytutu Sztuki, Hanna Sygietyńska i Izabella Garlicka, na tajemniczy obraz natknęły się całkiem przypadkiem. Z lekka uszkodzony, przeznaczony wcześniej do spalenia, nie kłując specjalnie w oczy, wisiał sobie całkiem spokojnie w pokoju proboszcza. Jak potem relacjonowały: ''obraz jest ciemny i zabrudzony/.../widać rozdarcie w lewym, górnym rogu. Na płótnie święty w habicie, ściągniętym sznurem, o szerokich rękawach, lekko sfałdowanych. Zsunięty z głowy kaptur otula szyję. Na dole, obok postaci trupia czaszka. Wprawdzie całość prezentowała się dość żałośnie, jednakże niesamowity św.Franciszek miał cudownie ekscytujący błysk w oku….''
Biedaczynę z Asyżu El Greco malował wiele razy, sama ekstaza doczekała się co najmniej kilku przedstawień. Do wszystkich obrazów z serii franciszkańskiej artyście pozował ten sam model. Po zamieszczonych w prasie sensacyjnych informacjach, zaczęto zgłaszać wątpliwości dotyczące autentyczności odnalezionego dzieła. Badaczki jednak nie ustawały w wysiłkach, aby udowodnić, że odnaleziony przez nie obraz jest naprawdę pędzla malarza z Toledo. Cennym znaleziskiem ekscytowano się jakiś czas, potem jednak wokół obrazu zapanowała martwa cisza. Jakby nagle zapadł się pod ziemię . Dopiero po dziesięciu latach, kiedy ponad wszelką wątpliwość ustalono, że dzieło jest autentyczne, wyjawiono że konserwację pod okiem prof. Bohdana Marconiego prowadziła Maria Orthwein. Oboje byli historykami sztuki, którzy wcześniej pracowicie odnowili zniszczone płótno „Bitwy pod Grunwaldem” Jana Matejki.
Opowieść o obrazie z Kosowa Lackiego warto przeczytać także i dlatego, że znajdziemy tu kilka ważnych wskazówek dotyczących na przykład datowania starych rzeźb i malowideł, bo okazuje się, że: „aniołki, które mają czubek włosów nad czołem, powinny pochodzić z II ćwierci XVIII wieku/.../ Datowanie krucyfiksów rozpoczyna się od oceny sposobu zawieszenia Chrystusa/…./ Kiedy wisi z rękami niemal pionowo podniesionymi do góry, to wskazuje, że obiekt powstał około 1700 roku.” Dowiadujemy się też, że „perizonium, czyli przepaska na biodrach Ukrzyżowanego, do osiemnastego wieku pokazywana była tylko jako fałda materiału, a dopiero w następnych latach pojawił się sznur ją podtrzymujący.”
Książka Katarzyny J.Kowalskiej rozszyfrowując tajemnicę samego obrazu, pozostawia nieco wątpliwości dotyczących jego najbliższej przyszłości. Wprawdzie jedyne w Polsce dzieło hiszpańskiego mistrza jest bezpieczne, znajduje się w Muzeum Diecezjalnym 
w Siedlcach, w zasadzie można go obejrzeć, ale czy samo muzeum w końcu doczeka się nowej siedziby? A może obraz od kurii odkupi minister kultury? Nie wiadomo. My na razie możemy wybrać się do Siedlec, bo mamy tam całkiem niedaleko…

Joanna Mackiewicz

 
Katarzyna J.Kowalska, „Polski El Greco”
Wydawnictwo Iskry, 2018
ISBN: 978-83-2441-010-1

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz