Hiszpanii,
którą opisuje Lewis, dziś praktycznie już nie ma. Turystyczne
kurorty i inne odwiedzane tłumnie miejsca, nie mają z nią wiele
wspólnego. Najczęściej odwiedzany kraj świata zatracił swą
autentyczność, a jeśli chcemy jej szukać, musimy robić to z dala
od turystycznych tras, co nie każdemu jest dane, choćby
z racji
ograniczonego czasu czy środków, którymi dysponuje.
Ja
taką Hiszpanię miałam szczęście poznać
z opowieści dziadków
moich przyjaciół,
a teraz także dzięki książce Lewisa.
Autor
przyjechał do wioski Farol u schyłku lat czterdziestych
dwudziestego wieku. Zetknął się tam z kulturą osobliwą, czasem
niesamowitą, niekiedy wręcz szokująco pierwotną, zdawałoby się
niezmienioną
od setek lat...
Zadziwienie,
ale też nieskrywana fascynacja i sympatia to uczucia, które
towarzyszyły Lewisowi przez wszystkie lata pobytu w skromnej,
rybackiej wiosce, gdzie kotów mieszkało więcej aniżeli ludzi.
Na
jego oczach Farol zaczęło zmieniać swój charakter, wychodząc
stopniowo
z izolacji i przekształcając się w atrakcję
turystyczną. Tym samym zatraciło swą tożsamość, a jego
mieszkańcy musieli przeprowadzić rewizję dotychczas wyznawanych
wartości czy stawić czoła konfliktowi pokoleń.
„Głosy
starego morza” to znakomity reportaż historyczny, intrygująca
opowieść doprawiona nutką melancholii.
Polecam
wielbicielom podróży; tych realnych i tych palcem po mapie.
MK
Norman
Lewis - „Głosy starego morza”
Wydawnictwo:
Czarne, 2014
ISBN:
978-83-7536-904-5
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz