piątek, 13 maja 2016

Poradnik spełniania snów - recenzja konkursowa Marii Morawskiej

Jak wiemy, i to nie tylko ze słownika, idol to osoba, którą podziwiamy i z którą najbardziej chcielibyśmy się identyfikować. Wyraz ten ma sporo synonimów, jak wzór czy ideał, ale o ile te inne mogą dotyczyć niemal wszystkiego, idol kojarzy się nam właśnie 
z człowiekiem. A teraz mała ciekawostka – w języku japońskim アイドル (aidoru), przejęte z angielskiego, oznacza tyle co… młodą dziewczynę decydującą się na karierę piosenkarki (rzadziej modelki). Można 
i tak. W tym artykule jednak nie będę zajmować się ani zawiłościami żadnego z wymienionych powyżej języków, a spróbuję ocenić biografię mojego osobistego idola. Tytuł ten przypadł Heinrichowi Schliemannowi, XIX-wiecznemu archeologowi, a książka o nim autorstwa H. A. Stolla nosi tytuł „Sen o Troi” (oryginalnie „Der Traum von Troja”).
Nasze pierwsze spotkanie z nietuzinkowym odkrywcą odbywa się w niemieckiej wiosce Ankershagen. Jest on wtedy jeszcze małym Henrykiem spędzającym dni na wesołych harcach z rodzeństwem pod czujnym okiem dobrodusznej matki – Luizy. Wkrótce nadchodzą święta i każdy z dzieciaków dostaje prezent. W ręce młodziutkiego Schliemanna wpada ilustrowana historia powszechna. Jego uwagę szczególnie przykuwa jeden z obrazków, przedstawiający płonący Ilion. Ojciec tłumaczy mu, że miasto to zostało wyburzone bardzo dawno temu i do tej pory nikt nie wie, jak wyglądało w rzeczywistości.
- Jak będę duży, to odkopię Troję! – oznajmia zdumionej rodzinie brzdąc.
Marzenia o odkryciu tajemnic Trojan nie opuszczały go przez całe życie. Tkwiło to gdzieś w jego sercu, jego podświadomości. W międzyczasie nauczył się mówić biegle 
w siedemnastu językach obcych (w tym po polsku!) i odbył wiele podróży. 
Pod koniec tej tułaczki godnej samego Odysa Heinrich trafił do Grecji i, tak jak obiecał w dzieciństwie, odkrył ojczyznę króla Priama. Szczegóły tych i innych jego przeżyć opowiada nam powieść. Tak, „Sen o Troi” jest jak najbardziej powieścią, a nie tylko zwykłą biografią. Pan Stoll (notabene mało znany pisarz dawnego NRD) wywiązał się znakomicie ze swojej roli. Przedstawił rzeczywiste wydarzenia w formie porywającej lektury, a nie suchych faktów. Zresztą w podobny sposób żywoty znanych ludzi przedstawiali starożytni Grecy, największa miłość naszego bohatera. Pisma Herodota czyta się jednym tchem,        
w przeciwieństwie do szkolnych podręczników. Autor doskonale zdawał sobie 
z tego sprawę i bardzo sprytnie wykorzystał ten fakt. 
Ta starożytność ściga nas i ściga, a my, Europejczycy, nie potrafimy od niej uciec.
Dziękuję Ci, Schliemannie. Udowodniłeś swoim życiem, że każdy z nas powinien mieć swój własny sen o Troi.


Maria Morawska


Heinrich Alexander Stoll - „Sen o Troi”
Wydawnictwo Nasza Księgarnia, 1970

Recenzja zdobyła 1 nagrodę w konkursie "Wszystkie książki mówią"
w kategorii 8-12 lat.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz