Latająca gospoda
Czasem warto zajrzeć do nieco mniej znanych książek dawnych
mistrzów pióra, by delektować się pięknym językiem, zapoznać się z odmienną od
współczesnej percepcją rzeczywistości i analizować, jakie rozterki trapiły
dawnych filozofów. Dlatego przedstawiam Państwu recenzję książki Gilberta K.
Chestertona pt. Latająca gospoda.
Nie można nie wspomnieć kilku słów o autorze powieści, gdyż
był to nie byle kto. Gilbert Keith Chesterton (1874 - 1936) był wybitnym
brytyjskim myślicielem, filozofem, pisarzem związanym z nurtami konserwatywnymi
i chrześcijańskimi. Chociaż wychowany w anglikaniźmie, to już jako człowiek
dorosły dokonał konwersji na katolicyzm, choć omawiana książka została napisana
jeszcze przed tym faktem.
Akcja dzieje się w przyszłości, oczwiście z perspektywy
autora. Świat przedstawiony to utopijna Anglia, w której historia i rozwój
stosunków społecznych potoczyły sie niezwykłym torem: wprowadzany jest zakaz
sprzedaży alkoholu, pozamykano wszystkie karczmy i gospody. W takich warunkach
dwaj przyjaciele: kpt Patryk Dalroy, Irlandczyk, oraz Humphrey Pump, były
oberżysta, wyruszają we włóczęgę po kraju, niosąc ze sobą beczkę rumu i spory
krąg sera. Dołącza do nich poeta Dorian Wimpole, oraz mały piesek. Sprawnie
omijając nieżyciowe zakazy, i wyprowadzając w pole nieporadną policję,
przeżywają rozmaite, śmieszne przygody, wprowadzając sporo kolorytu w życie
napotkanych ludzi.
Nowelę tą można zaklasyfikować jako przykład powieści
łotrzykowskiej. Lekka i łatwa, czyta się szybko i przyjemnie. Szczerze
kibicujemy bohaterom w ich podróży, i choć działają na granicy prawa, jawią się
oni jako ostoja rozsądku w ogłupiałym społeczeństwie. Ogólnie, postaci są
bardzo wyraziste, nawet trochę przerysowane. Książka jest napisana naprawdę
pięknym językiem, opisy nie są zbyt długie, dialogi za to rozbudowane,
przetykane różnorodną poezją i piosenkami. Należy się w nie wczytywać dość
uważnie, gdyż wówczas doświadczymy esencji brytyjskiego humoru: specyficznego,
trochę wymagającego, cenionego przez inteligentnych ludzi.
Jednak nawet przesycona ciepłym humorem, nasiąknięta
miłością do świata, ludzi, przyrody proza książki niesie również: bezlitosną
satyrę, krytykę władzy, a także celnie punktuje wszystkie elementy składające
się na upadek ducha dawnej Anglii. Należą do nich: relatywizm, odejście od
tradycji i odrzucenie fundamentów kultury chrześcijańskiej na rzecz
progresywnego islamu (książka napisana w 1914 r.!), upadek zdrowego rozsądku,
objawiający się wprowadzaniem licznych zakazów - picie alkoholu nie jest
jedynym, oraz znaczną polaryzację społeczną – bogatej arystokracji wolno więcej
niż pospólstwu. Dla wzmocnienia przekazu autor kreśli też takie scenki jak –
wystawa sztuki współczesnej, która wyparła tradycyjne malarstwo, próby
ograniczania konsumpcji mięsa oraz... debatę o legalizacji narkotyków. Zaiste,
po stu latach od wydania można doceniać błyskotliwość autora!
Dodatkowym atutem jest również to, iż autor pozostawia
czytelnikowi sporo miejsca na własne przemyślenia i interpretację; dobrym
przykładem jest rozdział pt. "Kręte drogi", gdzie w dosłownym opisie
szos, po których przemierzają bohaterowie, odnaleźć można zawoalowane
odniesienie do tego, że Anglia i jej społeczeństwo zboczyły
już z właściwego, prostego kursu i same nie wiedzą, dokąd zmierzają. Niemniej,
skojarzenia takie nie są oczywiste, a już na pewno nie nachalne.
Doprawdy, ciężko jest mi znaleźć jakieś mankamenty. Sama
fabuła nie przykuwa tak uwagi jak ciekawa i przystępna forma, i jak już
wspomniałem, bogaty i piękny język. Wydaje się, że książka ta jest stanowczo
zbyt mało znana, a szkoda! Można ją z czystym sumieniem polecić wszystkim, nie
tylko wielbicielom literatury brytyjskiej i specyficznego poczucia humoru.
„Latająca gospoda” Gilbert Keith Chesterton
Wydawnictwo Fronda 2009
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz