poniedziałek, 12 stycznia 2015

"Buszujący w zbożu" - recenzja Oli Murawskiej



Fragment tej książki mamy w podręczniku. Przeczytałam go przed sięgnięciem po „Buszującego” w całości. Omawiany tekst bardzo mnie zachęcił do tego, ponieważ uwielbiam książki pisane w pierwszej osobie. Czytając taką książkę dosłownie wchodzę 
w opisywany świat i cały ten czas żyję z głównym bohaterem. Czuję się jak jego przyjaciółka, której opowiada niezwykle cenne dla siebie rzeczy ze wszystkimi szczegółami, uczuciami, refleksjami 
i zżywam się z nim. Wtedy opowieść jest dla mnie niezwykła i zachowuję ją w pamięci, bo to trochę tak, jakbym rzeczywiście poznała nowego przyjaciela. Tak właśnie było z „Buszującym 
w zbożu” J.D Salingera.

Holdena polubiłam od „pierwszego zdania.” Zainteresowała mnie jego bezpośredniość 
i szczerość. Jeśli ktoś nazwałby go głupim, natychmiast wdałabym się z nim 
w dyskusję. Nie wiem, jak można nie zauważyć jego inteligencji. Zgadzam się z tym, że był trochę niezrównoważony, czasem godny nagany. Był negatywnie nastawiony do świata, co objawiało się, na przykład w przeklinaniu. Ale to nawet trochę mi się w nim podobało-nadawało mu charakteru, zresztą tak samo jak samej książce. Nie klął, bo był głupi, ale wzmacniał swoje zdanie, wyrażał tak swoje refleksje i uczucia, myśli, które mówiły o tym, jak niesprawiedliwie się czuł traktowany. A to świadczy o jego wrażliwości! Przed przeczytaniem książki nie do końca zgadzałam się z faktem, że się buntował, jednak teraz się do tego trochę przekonałam. Ale też uważam, że Holden nie był typowym szkolnym buntownikiem. Miał coś wyjątkowego, coś, co nie pozwala mi myśleć o nim negatywnie. Po poznaniu Holdena uważam, że właśnie taki jest - wrażliwy, inteligentny, ale też niewątpliwie nieszczęśliwy. Trafiał do nieodpowiednich szkół, wszyscy, nawet rodzice, traktowali go jak głupca, a poza siostrą nie miał osoby, która by go kochała, rozumiała, i akceptowała - tego brakowało mu najbardziej. Dodatkowo stracił brata - podziwiam go, że w ogóle to przetrwał. Jeszcze coś, co mi się w nim spodobało: potrafił się przyznać, że nie jest w stanie czegoś zrobić, że ma słabości, umiał odmówić. Dobroć, którą ujawniał. Troska i miłość, którą otaczał swoją siostrę. Towarzyskość i brak barier w nawiązywaniu znajomości. Wiem, że bardzo bym go polubiła - myślę, że mógłby zostać moim przyjacielem.

„Buszującego w zbożu” przeczytałam, a raczej pochłonęłam, w kilka godzin. Od długiego czasu tak się nie działo. Jestem bardzo pozytywnie zaskoczona, bo nie spodziewałam się takiej fabuły. J.D Salinger stworzył książkę, którą uwielbiam 
i zaliczam do ulubionych; wciąga, jest bardzo ciekawa, w pewnych momentach zanosiłam się niespodziewanym śmiechem (co też ostatnio się nie pojawiało przy czytaniu), a przy tym skłania do refleksji. Z niecierpliwością czekam, aż wypożyczę następne jego dzieło - mam nadzieję, że okaże się tak samo świetne jak to, które ukazuje historię Holdena – Buszującego w zbożu. 

Jerome David Salinger - "Buszujący w zbożu"
Wydawnictwo: Albatros A. Kuryłowicz, 2013
ISBN: 978-83-7885-999-4


Recenzja wpłynęła na konkurs "Wszystkie książki mówią"


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz