Samotność jest czymś, czego każdy
z nas kiedyś doświadczył. Wtedy łatwiej można zrozumieć jak ważna jest
przyjaźń, której każdy człowiek szuka. Czy ktoś mógłby się jednak spodziewać,
że najlepszym przyjacielem człowieka mogłoby zostać drzewo? Zeze, pięcioletni chłopczyk z brazylijskiego miasta Bangu
odnalazł swojego wymarzonego
i jedynego przyjaciela właśnie w malutkim drzewku pomarańczy lima. W przepełnionym bólem świecie Zeze, zastępuje
ono chłopcu zabawki, daje mu pocieszenie i (chwilowe) poczucie
bezpieczeństwa. Ale czy drzewo może
zastąpić przyjaciela? Może, jeżeli
wokoło znajdują się tylko groźnie patrzący z góry ludzie, którzy karzą za nawet
najmniejszy wybryk. W takiej sytuacji znajduje się właśnie Zeze. Nie odnajdując
wśród dorosłych żadnego wsparcia ani współczucia, zdany jest wyłącznie na
własną wyobraźnię.
Rodzina Zeze nie należy do
najbogatszych. Nie mają gdzie mieszkać, a przy wigilijnym stole mogą raczyć się
jedynie kawą i sałatką owocową. Brak pieniędzy nie jest jednak najgorszy.
Bezrobotny ojciec wylewa swój żal na syna poprzez skórzany pas, raz o mało co
nie odbierając mu życia. Matka (Indianka ze szczepu Pinage), widuje swoje
dzieci jedynie późnym wieczorem. po ciężkim dniu spędzonym w fabryce. Totoca,
starszy brat naszego bohatera, wystawia go na bijatyki ze swoimi kolegami. Zeze
dostaje lanie nawet po trzy razy dziennie. Nie ma więc łatwego życia
nawet, jak na wyjątkowo psotnego dzieciaka.
Jednak Zeze, nie
jest nieznośnym, mającym diabła za skórą bachorem. A tak właśnie
postrzegany jest przez wszystkich dokoła - „To ta zaraza, chłopak seu Paula!”.
Jest to dziecko postrzegające świat w nieprzeciętny sposób. By odciąć się od
pełnej zawiści codzienności i ciągłego lania od bliskich, stworzył w -
wydawałoby się zwyczajnym- kurniku ogród zoologiczny, Europę i kolejkę
pociągów, gdzie zwiedza i poznaje świat według własnych reguł. Jego wyobraźnia
wykreowała chłopcu krainę, w jakiej czuje się on dobrze
i bezpiecznie. Jest też
wyjątkowo zdolny, sam nauczył się czytać i pisać, w klasie przewyższa
wszystkich inteligencją i zdolnościami.
Nauczycielka Zeze - dona Cecilia Paim - słusznie uważa go za garnącego się
wszystkim do pomocy smyka.
„Rudego kundla” czy „diabelskiego
nasienia” nie widzi w Zeze także seu Ariovaldo, uliczny śpiewak, u którego Zeze
pracuje, po to, by zdobyć dla swojej ukochanej i nigdy go nie bijącej siostry
Glorii, śpiewniki. Nie jest to jednak jedyne płatne zajęcie Zeze. Nasz
pięcioletni bohater pucuje także buty,
robiąc to nawet w dzień Bożego Narodzenia, by zdobyć pieniądze na
prezent dla swego ojca- najdroższe w
mieście papierosy, choć jego własne buciki, wystawione w wigilię przed drzwi,
powinny być pełne prezentów, a były puste. Trudno się więc dziwić, że w głowie
dziecka rodzi się pytanie „Dlaczego Dzieciątko Jezus lubi tylko bogatych?”
Jednak pewnego dnia do chłopca
życie się uśmiecha. Portugalczyk, Manuel Valadares, właściciel
„najpiękniejszego auta w całym Bangu”, daje małemu to, czego nie mogą dać mu
inni, z rodziną włącznie - zrozumienie. Pokazuje on swemu nieletniemu
przyjacielowi czym jest czułość.
„Portugal” i Zeze, przeżywają wspaniałe, pełne ciepła i wzajemnej
miłości chwile, których chłopcu stanowczo brak w domu. Radość z codziennych
spotkań
z Manuelem przeplata się jednak z siniejącymi bliznami, jakich malec na
swoim ciele ma całkiem sporo. „[...] Portugalu! [...] Już zawsze chcę być blisko
ciebie. [...] jesteś najlepszą osobą na świecie. Nikt ze mnie nie szydzi, kiedy
jestem z tobą i czuję, jak moje serce rozpala słońce szczęścia.”
Każde szczęście kiedyś jednak
musi się skończyć. Zderzenie się Mangaratiby (najważniejszego pociągu w Bangu)
i podziwianego na każdym kroku samochodu pana Valadaresa, nie tylko kończy się
śmiercią ukochanego Portugala, ale także
cierpieniem
i długą chorobą chłopca. Ta sytuacja uczy
jednak Zeze, czym jest tęsknota i żal „[...] ptaszek,
który śpiewał mi w duszy odleciał. [...]”.
Kiedy wydaje się już, że chłopiec nie przeżyje straty swego przybranego
ojca, wraca do zdrowia. Ciężkie chwile,
których nie jeden dorosły nie doświadczył, wzmacniają go.
Ból wyrażony w tej wspaniałej
powieści jest tak żywy i odczuwalny z
jeszcze jednego, dodatkowo pogłębiającego wzruszenie powodu - jest to prawdziwa
historia. Zeze, jego siostry Gloria, Lala, Jandira, bracia Totoca i Luis,
wujcio Edmundo nie są wymysłem Vasconcelosa. Ciepła i i pełna uczuć historia,
jaką jest „Moje drzewko pomarańczowe” wydarzała się naprawdę, ponad siedemdziesiąt lat temu w Brazylii, nie komu
innemu, jak autorowi. Dzięki swojemu talentowi udało mu się przelać na papier
swoje dziecięce wspomnienia, które mimo dużej ilości cierpienia, na swój sposób
są pomarańczowo słodkie. Nasze małe drzewko, Maluszek, z pomocą Manuela
przeprowadza Zeze przez ciężki okres dorastania w ogromnej biedzie i bólu.
Jest to smutna, ale zawierająca
także zabawne momenty książka, od której nie można się oderwać. Każdym zdaniem
doprowadzająca do silnych wzruszeń, a nawet do łez. Uważam, że każdy powinien ją przeczytać, żeby wiedzieć,
że „[...] życie bez czułości nic nie jest warte.” Bo każdy potrzebuje swojego
drzewka pomarańczowego.
Jose Mauro de Vasconcelos - "Moje drzewko pomarańczowe"
Wydawnictwo Literackie Muza, 2008
ISBN: 978-83-7495-434-1
Recenzja zdobyła 1
nagrodę w konkursie „Wszystkie książki mówią” w kategorii Dzieci (Szkoła Podstawowa).
Piękna recenzja mojej ukochanej książki. Wyróżnienie, jak najbardziej zasłużone. Odkąd poznałam cykl książek o Zeze na ich podstawie piszę swoje własne opowiadania. Zapraszam na blog opowiadania-mandragory.blogspot.com.
OdpowiedzUsuń