piątek, 17 czerwca 2016

"Gwiezdne wojny" - recenzja konkursowa Olafa Marchwickiego

Książkę pt. "Gwiezdne wojny" znalazłem przypadkiem przeglądając bibliotekę moich dziadków. Należała ona kiedyś do mojego taty. Jest to stare polskie wydanie z roku 1990 na podstawie oryginalnej książki z roku 1976 ,,Star Wars, From the adventures of Luke Skywalker", której autorem jest George Lucas, znany pomysłodawca, scenarzysta i reżyser filmowej sagi o Gwiezdnych Wojnach.
Nie wszyscy wiedzą, że Lucas zanim nakręcił swoje kultowe filmy, rozpoczął od napisania właśnie książki a także scenariuszy do serii komiksów. Ja to wiedziałem, bo od dawna należę do grona wielbicieli ,,Gwiezdnych Wojen", dlatego bardzo się ucieszyłem ze swojego odkrycia i postanowiłem przeczytać. W końcu powieść, która stała się pierwowzorem jednego z najlepszych filmów science-fiction to jest coś! Nie szkodzi, że znałem już fabułę i losy bohaterów a nawet zakończenie historii. Byłem ciekaw czego nowego się dowiem i czy wszystko się zgadza ze znaną mi wersją, ale też chciałem sobie wyobrazić to uniwersum samemu, we własnej głowie, a do tego najlepsza jest książka.
Akcja rozgrywa się oczywiście, dawno, dawno temu w odległej galaktyce" i zgodnie z angielskim podtytułem uczestniczymy w przygodach młodego rycerza Jedi Luke'a Skywalkera. Gdy go poznajemy jest zwykłym farmerem i nie wie jeszcze, że posiada niezwykłą moc. W tym czasie we wszechświecie trwa wojna – członkowie pokonanego podstępem Senatu Międzygalaktycznego tworzą ruch oporu zwany Rebelią przeciwko złemu lmperium, które terroryzuje całą galaktykę, używając ,,ciemnej strony mocy". Luke bardzo pragnie dołączyć do wojsk Rebelii jako pilot. Los mu sprzyja: pewnego dnia kupuje dwa wysłużone roboty i odczytuje zakodowaną w jednym z nich prośbę o pomoc. Pomocy wzywa księżniczka Leia Organa, a adresatem wiadomości jest generał rycerzy Jedi Obi-wan Kenobi. Wojownik ten wiedzie na starość życie pustelnika, ukrywając się pod pseudonimem Ben Kenobi na tej samej planecie, na której mieszka Luke. Starzec pod wpływem dostarczonej mu przez Luka informacji od księżniczki Lei postanawia natychmiast przyłączyć się do walki przeciw lmperium i zabiera ze sobą Luke'a. Okazuje się też, że wie on wiele na temat pochodzenia młodego Skywalkera - wyjawia mu tajemnicę drzemiących w nim mocy, ofiaruje miecz świetlny i zaczyna szkolić go na rycerza Jedi. Tak rozpoczyna się wielka walka Luka o zwycięstwo dobra nad złem, ale też o poznanie prawdy o sobie i swojej rodzinie. W przygodach towarzyszą mu oprócz Obi-wana także księżniczka Leia Organa, dzielny przemytnik Han Solo, kudłaty kosmita Chewbacca i przyjaciel z dzieciństwa pilot Rebelii Biggs.
Nie chciałbym tu zdradzać zbyt wielu szczegółów - być może ktoś jednak nie poznał jeszcze historii walk rycerzy, jasnej strony mocy" wspomagających galaktyczny ruch oporu w walce przeciwko złemu lmperium służącemu "ciemnej strony mocy".
Uważam, ze książkę ,,Gwiezdne wojny" warto przeczytać.  Jeśli historia jest komuś znana, dowie się wieIu nowych szczegółów jak np. opisy pIanet, budowa i protokół robotów, dokładna budowa broni i ich możliwości, pochodzenie mocy Jedi i zasady jej wykorzystania. Również kilka wątków, które są w powieści bardzo ciekawe lecz w filmie zostały pominięte uzupełnia wiedzę o ważnych wydarzeniach, m.in. historia przyjaźni Luke’a i Biggsa, którzy  ramię w ramię walczą w finałowe walce, by zniszczyć siedzibę lmperium, Gwiazdę Śmierci (w filmie Biggs jest tylko postacią epizodyczną i nie wiemy skąd się wziął).
Jeśli ktoś tej historii nie zna to, powinien tym bardziej przeczytać bo ,,Gwiezdne Wojny to absolutna klasyka gatunku science-fiction i nawet jeśli ktoś nie lubi kosmicznych opowieści to tutaj mamy również wiele innych gatunków prozy w jednym. Znajdziemy tu ludowe legendy (tajemniczy rycerze zakonu Jedi), skomplikowane intrygi polityczne (rządy lmperium), wątki przygodowe, wojenne a nawet historie miłosne. Wrażenie robi też wartka akcja oprócz pierwszych dwóch rozdziałów gdzie dopiero autor przedstawia uniwersum ,,odległej galaktyki", dokładne opisy walk i sporo humoru.

Myślę też, że zamiast kupować nowe wydanie ,,Gwiezdnych Wojen" już poprawione, aby wszystko było zgodnie z serią filmów, warto kupić lub wypożyczyć takie stare wydanie jak to, które się trafiło mnie. Jedyne co w nim przeszkadza to niezbyt aktualne tłumaczenie Piotra Cholewy - przetłumaczono np. na polski numeryczne nazwy robotów i w ten sposób zamiast C-3PO mamy Ce Trzypeo, zamiast R2-D2 mamy Erdwa Dedwa itp. Poza tym drobnym mankamentem, który nawet jest dość śmieszny w dzisiejszych czasach, książka ma same zalety. Mały format można wszędzie ze sobą zabrać, twarda okładka dobrze chroni zawartość, dodatkowo grzbiet jest szyty a nie klejony, więc jest o wiele bardziej odporna na zniszczenie i nie rozpadnie się po jednym  przeczytaniu. Kto wie, może nawet doczeka aż moje dziecko będzie chciało ją przeczytać?


„Gwiezdne wojny. Nowa nadzieja” George Lucas
Wydawnictwo Amber, 1997 (Wyd. 2)
ISBN: 8371690584

Recenzja zdobyła 3 nagrodę w konkursie "Wszystkie książki mówią"
w kategorii powyżej 13 lat.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz