wtorek, 28 lipca 2020

"Małe ogniska" - recenzja konkursowa Joanny Baumel


Zaplanowane miasteczko na obrzeżach Cleveland. 

Miasteczko z tysiąca puzzli, z których żaden się nigdy nie zapodział.
Zaplanowana rodzina Richardsonów. Napompowany balonik. Amerikanbjuti. 

Kiedy w ich domu pojawia się Mia Warren, samym faktem bycia samotną matką zaburza gładko uczesany świat.  Nestorka rodu, Elena całą siebie poświęca układaniu figurek swojej rodziny 
w witrynie na wysoki połysk,  za kryształową szybą pozorów lub sprząta  najmniejsze okruszki naturalności pod perski dywan.  Jej oddanie sprawie jest tak wielkie, że nie zauważa, że właściwie od wielu lat nie żyje.

Mia swoją niesprzystawalnością rozbija ten świat jak mydlaną bańkę i pokazuje, że w środku nic nie ma. Nieznośna lekkość bytu w wydaniu Warren poważnie narusza strefę komfortu. Boleśnie przypomina Elenie kim jest głęboko, w środku, jakie w niej drzemią tęsknoty 
i z ilu  marzeń zrezygnowała, by wybudować swoją idealna twierdzę. 
Widzimy jak pod wpływem obecności Mii, powoli ale sukcesywnie układanka wypacza się, pęka dając ujście podziemnym źródłom, które, nie wiadomo jak długo, buzowały 
pod powierzchnią wciąż szukając ujścia.
Geniusz Celeste Ng pozwolił stworzyć jej postać  jako bezpretensjonalne, subtelne i lekkie światło, które przetacza się przez dom Richardsonów i obnaża, to co dotąd tkwiło w cieniu. 
Bohaterka jest czysta w patrzeniu na innych. Ale jej czystość, to ta, która przychodzi 
po bolesnych lekcjach życiowych, która wynika z pokory. To czystość bez cech naiwności.
Historia Warren pełna zakrętów i zawirowań zabrała jej zaufanie do życia. Darowała jednak zaufanie do siebie. Mia próbuje je zatrzymać - niczym czas - w swoich fotografiach obrabianych jak glina- w maleńkim studiu.

Córka Mii –Pearl  jest jak zagubione zwierzątko w dżungli dorosłych rozgrywek. Uparcie szuka siebie.  Z jednej strony nieśmiało i niepewnie. 
Z drugiej niesiona nieuświadomioną złością na Mię.
Czemu matka tak bardzo nie przystaje do porządku świata?
Naiwność, ale też jej natura pozwalają fascynować się sztucznie poukładanym światem Richardsonów  i ich stałym adresem. 
W przeciwieństwie do matki, Pearl chce zameldowania w życiu. Nie jest nomadą jak Mia.

Pisarka tworzy książkowy świat wrażliwie i nienachalnie. 
Raczej pokazuje, gdzie patrzeć, a nie, co widzieć.
Nie ocenia. 
Próbuje zrozumieć. 
Operuje oszczędnym, niedopowiedzianym językiem, ale pełnym plastyki, drugiego dna 
i metafor.
W książce odnajdujemy trochę słodko-gorzkiego smaku filmowej „Czekolady”. Jak Vianne słodyczami- tak Mia kusi cudowną nieumiejętnością zrezygnowania z siebie 
i autentycznością.

Ng  kończy symbolem. Symbolem o każdym z bohaterów. O każdym z nas.
Rozbiera swoje postaci do naga. Nam także  każe zdjąć ubrania i stanąć przed lustrem.
Pisze: (…) każda rozłupana krata wyginała się wdzięcznie na zewnątrz (…) a na środku pustej klatki leżało samotne, złote piórko”. 

Ng prześmiewa dążenie do perfekcji.  Robi to jednak w tak subtelny sposób, że odbiorca jest przekonany,  że to jego własny osąd. Tekst zostawia nas z przeświadczeniem, że zawsze mamy szanse  uwolnić się z okowów własnych ograniczeń. Nawet jeśli cząstka nas zostaje 
w klatce.  

Joanna Baumel

Celeste Ng - "Małe ogniska"
Wydawnictwo Papierowy Księżyc
ISBN: 978-83-6583-061-6


Recenzja zajęła 3 miejsce w kategorii wiekowej: dorośli.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz