wtorek, 26 lipca 2016

"Insygnia. Wojny światów" - recenzja konkursowa Kai Pańkowskiej

Albert Einstein powiedział kiedyś: "Nie wiem jaka broń będzie użyta w trzeciej wojnie światowej, ale czwarta będzie na kije i kamienie". Mylił się.
Bliżej nieokreślona przyszłość. Państwa są podzielone na dwa sojusze: Indo-Amerykę 
i Ruso-Chiny, które walczą między sobą o wpływy na świecie. Jest to III wojna pozaziemska. Dzięki nowym technologiom kraje walczą w kosmosie maszynami, którymi kierują z Ziemi. 

I teraz wyobraź sobie, że twój ojciec jest alkoholikiem hazardzistą, a twoja matka się tobą nie interesuje. Nie wiesz, gdzie spędzisz kolejną noc - w luksusowym apartamencie, bo tacie się poszczęści, czy w ciemnym zaułku. Jesteś nikim. I wtedy dostajesz propozycję. Możesz wstąpić do wojska, brać udział w wojnie i przyczynić się do wygrania twojej ojczyzny. Wreszcie będziesz kimś. Jest tylko jeden warunek - wsadzą ci komputer 
do głowy. Zgodziłbyś się?
Przed takim właśnie problemem staje Tom Raines.

Znalazłam "Insygnia. Wojny światów" 
w bibliotece szkolnej. Zaciekawiła mnie okładka 
i opis. Jednak nie spodziewałam się po niej wiele. Sięgnęłam po nią, bo nie miałam co czytać. I już od pierwszych stron książka mnie zaskoczyła. Powaliła mnie na kolana. Nie mogłam się od niej oderwać. Połknęłam ją, jakby powiedziała moja ciocia.

S. J. Kincaid wpadła na niesamowity pomysł. Sama idea posiadania w mózgu komputera jest szokująca. Wyobrażacie to sobie? Mieć w głowie komputer? Taka wizja mnie przeraża. Nieograniczone możliwości, to prawda. Ale też nieograniczone zagrożenia. Wirusy. Złośliwe programy. Co za tym idzie - zmiana osobowości 
i zachowania. Czasem nawet utrata wolnej woli.
Zakochałam się w tej książce. Wszystko, co czuł Tom Raines czułam także ja. Polubiłam jego przyjaciół, którzy byli zabawni i prawdziwi, znienawidziłam jego wrogów. Był taki moment, że chciałam rzucić książką o ścianę. Prawie to zrobiłam. Nieczęsto mi się to zdarza. Takie książki można policzyć na palcach jednej ręki.
Ta książka opowiada o przyjaźni, dojrzewaniu, zazdrości, manipulacji i byciu innym niż wszyscy. Jest niesamowita. Nie mogę się doczekać drugiej części, która jeszcze nie została wydana w Polsce i nosi tytuł: "Vortex", co znaczy wir.

Naprawdę warto przeczytać "Insygnia. Wojny światów." Z chęcią wymazałabym ją sobie 
z pamięci, żeby móc znowu przeczytać ją po raz pierwszy.


S.J. Kincaid - "Insygnia. Wojny światów"
Wydawnictwo Egmont Polska, 2013
ISBN: 978-83-2375-354-4

Recenzja wpłynęła na konkurs "Wszystkie książki mówią"
(kategoria pow. 13 lat)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz