piątek, 23 maja 2014

Długa zima w N. – recenzja Anny Stachyry

Przeprowadzka na Mazury, kobieta odnajdująca w tych odmiennych warunkach siebie i zaczynająca życie od nowa… Znacie? To i tak posłuchajcie, bo ta bajka nie będzie o tym, chociaż brzmi banalnie i przewidywalnie.
„Długa zima w N.” Aliny Krzywiec na pierwszy rzut oka może wydawać się typową historią o miłosnych perypetiach, okraszoną elementami thrillera. Spodziewamy się, że nas oczaruje i nieco wstrząśnie naszym poczuciem bezpieczeństwa, ale pozostawi w poczuciu, że wszystkie historie mają szczęśliwe zakończenia. Błąd. Ta lektura sprawia, że czytelnik czuje się brudny, unurzany w ohydzie , ubabrany ludzkimi niedoskonałościami i bezmyślnym złem. Niełatwo się ją czyta, bo treść wgryza się w mózg i drażni, a jednak warto sięgnąć, aby poznać tę tchnącą świeżością polską literaturę.
Maria B., bohaterka „Długiej zimy”, to kobieta obdarzona nieprzeciętną urodą i magnetycznym seksapilem, ale obarczona poczciwym mężem i dzieckiem, do którego nie ma cierpliwości oraz smętnym życiem w nieciekawej mieścinie. Koloru swojemu istnieniu, w którym absolutnie nie potrafi się odnaleźć, dodaje potajemnymi schadzkami, umówionymi przez Internet. Wirtualne znajomości zamienia na realne i obsceniczne doznania erotyczne. W warunkach domowych Maria bez większego powodzenia usiłuje się wpasować w obowiązującą rolę żony i matki, poza domem rozkwita, w ślepym pożądaniu szuka lekarstwa na swoje bolączki i mniej – lub bardziej uświadomione – problemy z tożsamością.
Mąż jest tutaj jedynie tłem mającym jeszcze jaskrawiej uwidocznić kontrast między podejściem obojga małżonków do ich związku i rodziny. Maria, porównywana z Miśkiem, ma się wydawać jeszcze bardziej godna losu, który ją spotyka. Podwójne życie, maski, odgrywanie ról, nieumiejętność pokazania emocji i ujawnienia prawdziwej tożsamości – to wszystko zderza się z bezbarwnością i dobrodusznością troskliwego pantoflarza. Dodatkowo pojawia się jeszcze córka, mała Julia, dogłębnie przeżywająca zachowanie matki i z tego powodu mająca problemy z rozwojem emocjonalnym.
Atmosferę zagęszcza dodatkowo natarczywość miejscowego listonosza, który na własne życzenie wplątał się w uknutą przez Marię intrygę. Gra wymyka się spod kontroli, kobieta zostaje osaczona, a pętla zacieśnia się coraz mocniej… Chociaż początkowo nic nie zapowiada katastrofy, wszystko do tego zmierza w destrukcyjnym pędzie…
Cała misternie budowana kreacja własnego ja Marii B. rozpada się na kawałki, dekonstruuje się za sprawą dwóch wydarzeń – oto Misiek odkrywa drugą twarz swojej żony, tę przeznaczoną dla innych mężczyzn. Od tej pory kochający i uległy mąż zaczyna przyglądać się otaczającej go rzeczywistości i odkrywać alternatywny styl życia, bardziej odpowiadający jego naturze. To pośrednio pociąga za sobą kolejny wstrząs…
Bohaterowie są jak robaczywe jabłka – kusząca powłoka po rozkrojeniu ukazuje ohydne wnętrze, soczysty miąższ toczony przez obmierzłe robactwo. Tutaj każdy planuje na każdym, uważając się za lepszego, bardziej wartościowego, otoczonego przez tępy motłoch. Z każdej strony wylewa się wiadro pomyj, a krętactwa i kłamstwa oblepiają wszystkie kąty.
Maria, podobnie jak reszta bohaterów, nie ma nazwiska. To symptomatyczne. Brak nazwiska jest jak czarny pasek i na oczach podejrzanego – ma jasno i dobitnie mówić: „oto przestępca, oceńcie go i zmieszajcie z błotem”. Czytelnicy mają wydać osąd – im bardziej krytyczny, tym lepiej; im bardziej dosadny w słowach, tym mocniej obnażający mentalność i pasję w tropieniu winnego. Pikanterii dodaje fakt, że autorka nie bawi się w subtelności i z premedytacją wywołuje w czytelnikach niesmak, co szczególnie odczują ci, którzy nie dopuszczają żadnych odchyleń w swoim obrazie świata. Aż chce się z świętoszkowatą przyjemnością skierować ostrze krytyki przeciwko tym bohaterom bez moralnego kręgosłupa, wytknąć im przewiny i poczuć się lepszym.
Parafrazując, można ująć tę płynącą z lektury refleksję następująco: ”Kim gardzicie? Sami sobą gardzicie!”.
Alina Krzywiec napisała powieść łamiącą schematy i budującą nową jakość w polskiej literaturze tworzonej przez kobiety. Nie wahałabym się przed nazwaniem jej współczesną powieścią psychologiczną, pozwalającą podejrzeć umysły innych ludzi – tak odmiennych, a może tak podobnych? Warto sięgnąć po tę książkę, chociaż lektura nie będzie przyjemna. Przedstawiona historia może być bulwersująca, może być trudna do przyswojenia, ale świetnie może posłużyć jako lustro, w którym warto się przyjrzeć, żeby skonfrontować się ze swoimi przekonaniami.


Alina Krzywiec - „Długa zima w N.”
Wydawnictwo: Świat Książki, 2013
ISBN: 978-83-7943-247-9


Recenzja zdobyła pierwszą nagrodę w konkursie „Wszystkie książki mówią” w kategorii dorośli.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz