poniedziałek, 1 sierpnia 2016

"Kod chaosu" - recenzja konkursowa Martyny Gajewskiej

Książka Justina Richardsa opowiada historię piętnastoletniego Matthewa Striblinga, który jest synem słynnego archeologa. Kiedy chłopak przyjeżdża do domu ojca, znajduje jedynie dziwne ślady porwania i zaszyfrowaną wiadomość, w której archeolog prosi, 
by udał się do jego przyjaciela - Juliusa Venture. Tak rozpoczynają się przygody Matta, Juliusa i jego córki Robin. Nastolatek podczas tej misji natrafia na sekret, który rozwiąże największą tajemnicę historii, tajemnicę Atlantydy.
Do przeczytania książki zachęciła mnie ciekawa szata graficzna. Moją uwagę przykuła okładka 

z nietypową mapą. Mimo pozytywnego nastawienia książka nie podobała mi się. Czytając ją nudziłam się, a właściwie męczyłam. Potoki myśli bohaterów sprawiały, że musiałam zamykać powieść, by w myślach przestudiować ciąg fabuły. Jestem osobą, która bardzo lubi zagadki i panujący nastrój grozy. W tym wypadku moim kolejnym rozczarowaniem było to, że zanim tajemnica została rozwiązana, ja już wiedziałam co się wydarzy, wszystko było przewidywalne. Bohaterowie zbyt sztuczni, 
z jednym wyjątkiem, myślę o Robin, która mnie zaciekawiła i dała się polubić. Niestety pozostałe postacie były zbyt idealne, wręcz nieprawdziwe. Lubię utożsamiać się z postaciami, o których czytam, w tej książce było to dla mnie niemożliwe.
W powieści było wiele negatywnych aspektów, aczkolwiek nastąpił długo wyczekiwany punkt kulminacyjny i nawet spodobał mi się. Mimo to lektura mnie rozczarowała, była zbyt oczywista.
Jako osoba uwielbiająca książki stwierdzam, że czytanie nigdy nie jest całkowitą stratą czasu, jednak tej pozycji nie mogę polecić z czystym sumieniem.

Justin Richards - „Kod chaosu”
Wydawnictwo Nasza Księgarnia, 2008
ISBN: 978-83-10-11431-0

Recenzja wpłynęła na konkurs "Wszystkie książki mówią"
(kategoria pow. 13 lat)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz