środa, 9 lipca 2014

Przepis na bestseller wg powieści „Jedenaście minut” Paula Coelho - recenzja Małgorzaty Łozickiej

Mam wrażenie, że P. Coelho pisze książki wg receptury starej jak świat. Czytelnik znajduje w nich to, co chce, aby móc się usprawiedliwić i podpisać obiema rękami pod tą „wielką literaturą”. Brak w nich wartości, obfitują natomiast w zapożyczenia z innych dzieł, ponieważ autor jest mistrzem kompilacji.
W książce „Jedenaście minut” podstawowym składnikiem jest chwytliwy temat -  seks.
Następnie Coelho dodaje szczyptę soli – niewinna, bezradna, naiwna bohaterka, która nie umiera z głodu, nie musi ratować życia nikomu z bliskich, ale po prostu nudzi się w swoim miasteczku – pragnie przeżyć przygodę i wyjeżdża do pracy.
Autor dorzuca też szczyptę pieprzu: bohaterka powieści zostaje z wyboru prostytutką, ale uprawia ten zawód bez niechęci, wstrętu, poczucia upodlenia. Zarabia sporo za lekką pracę – akt seksualny, który trwa tytułowe 11 minut.
Dalej pisarz dorzuca szczyptę cukru – tak naprawdę poszukuje ona miłości i jest właściwie czysta jak łza. Któż nie chciałby się tak usprawiedliwić ze wszystkich swoich złych czynów!
Coelho podlewa to sosem pseudofilozoficznych teorii. Czytelnik czuje się usatysfakcjonowany, że zrozumiał taką mądrą książkę.
Lukruje całość cytatami z Biblii i modlitwami do Wszystkich Świętych, Matki Ziemi.
A kiedy chce się streścić to arcydzieło – niczego się nie pamięta oprócz tego, że pracując jako prostytutka można zarobić dobre pieniądze, znaleźć miłość, męża, rozwinąć się … duchowo i … moralnie.
Mnie ta potrawa wydaje się ciężkostrawna i zakalcowata.
Dramatyczne jest to, że taka lektura ukazuje totalnie zafałszowaną rzeczywistość, a może trafić na podatny grunt. Obserwujemy, że prostytucja kwitnie, bo uważana jest coraz częściej za „normalną pracę”. Bo przecież lepiej zarobić szybko i dużo, niż wyjść za mąż, zmieniać pieluchy i gotować obiadki rodzinne. W Polsce rośnie liczba kobiet sprzedawanych do domów publicznych. I nie trzeba ich specjalnie zmuszać, wręcz przeciwnie, zdarzają się castingi na … prostytutki. A nawet jeśli ofiara godzi się na wywóz i sprzedaż do domu publicznego, nadal jest to czyn kryminalny. Bo to handel ludźmi. Jest to ohydne żerowanie na ludzkiej niewiedzy i biedzie. Oprócz kobiet zdecydowanych na wszystko, często handlarze zwabiają podstępem nieświadome ofiary. Pod pretekstem zatrudnienia w innym charakterze zmuszają je do prostytucji. Takich przykładów są tysiące. Kiedy nie chcą być posłuszne, są często bite i maltretowane. Większość z tych dziewcząt kończy na dnie. Nigdy nie układają sobie życia. Nie potrafią zaufać mężczyźnie, nie mają dzieci. Te kobiety czują się gorsze. Mają świadomość, że utraciły godność. O tym powinny pamiętać wszystkie młode kobiety!
A Coelho pisze bajeczkę o poszukiwaniu przygody, świetle i spełnieniu. Biorąc pod uwagę poczytność jego książek, uważam, że jest zręcznym manipulatorem, ale groźnym, bo treści przekazywane w jego powieściach są niemoralne, fałszywe i podstępne. Umieszcza akcję powieści w Szwajcarii, gdzie nawet w domu publicznym wszystko chodzi jak w zegarku. A dlaczego nie w Holandii, Stambule czy Tajlandii, gdzie sprzedawane są nawet dzieci, żeby był świeży towar dla białych turystów?

Czy to naprawdę zawód jak każdy? I te biedne stworzenia rozwijają się „duchowo”, jak bohaterka „Jedenastu minut”? czy dziewczyny, którym golą głowy i zabierają dokumenty, żeby nie mogły uciec też przeżywają rozkoszną przemianę w świadome siebie intelektualistki?!

Paulo Coelho - Jedenaście minut
Wydawnictwo: Drzewo Babel, 2004
ISBN: 8391844129

Recenzja wpłynęła na konkurs „Wszystkie książki mówią”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz