Mam
wrażenie, że P. Coelho pisze książki wg receptury starej jak świat. Czytelnik
znajduje w nich to, co chce, aby móc się usprawiedliwić i podpisać obiema
rękami pod tą „wielką literaturą”. Brak w nich wartości, obfitują natomiast w
zapożyczenia z innych dzieł, ponieważ autor jest mistrzem kompilacji.
W książce
„Jedenaście minut” podstawowym składnikiem jest chwytliwy temat - seks.
Następnie
Coelho dodaje szczyptę soli – niewinna, bezradna, naiwna bohaterka, która nie
umiera z głodu, nie musi ratować życia nikomu z bliskich, ale po prostu nudzi
się w swoim miasteczku – pragnie przeżyć przygodę i wyjeżdża do pracy.
Autor
dorzuca też szczyptę pieprzu: bohaterka powieści zostaje z wyboru prostytutką,
ale uprawia ten zawód bez niechęci, wstrętu, poczucia upodlenia. Zarabia sporo
za lekką pracę – akt seksualny, który trwa tytułowe 11 minut.
Dalej pisarz
dorzuca szczyptę cukru – tak naprawdę poszukuje ona miłości i jest właściwie
czysta jak łza. Któż nie chciałby się tak usprawiedliwić ze wszystkich swoich
złych czynów!
Coelho
podlewa to sosem pseudofilozoficznych teorii. Czytelnik czuje się
usatysfakcjonowany, że zrozumiał taką mądrą książkę.
Lukruje
całość cytatami z Biblii i modlitwami do Wszystkich Świętych, Matki Ziemi.
A kiedy chce
się streścić to arcydzieło – niczego się nie pamięta oprócz tego, że pracując
jako prostytutka można zarobić dobre pieniądze, znaleźć miłość, męża, rozwinąć
się … duchowo i … moralnie.
Mnie ta
potrawa wydaje się ciężkostrawna i zakalcowata.
Dramatyczne
jest to, że taka lektura ukazuje totalnie zafałszowaną rzeczywistość, a może
trafić na podatny grunt. Obserwujemy, że prostytucja kwitnie, bo uważana jest
coraz częściej za „normalną pracę”. Bo przecież lepiej zarobić szybko i dużo,
niż wyjść za mąż, zmieniać pieluchy i gotować obiadki rodzinne. W Polsce rośnie
liczba kobiet sprzedawanych do domów publicznych. I nie trzeba ich specjalnie
zmuszać, wręcz przeciwnie, zdarzają się castingi na … prostytutki. A nawet
jeśli ofiara godzi się na wywóz i sprzedaż do domu publicznego, nadal jest to
czyn kryminalny. Bo to handel ludźmi. Jest to ohydne żerowanie na ludzkiej
niewiedzy i biedzie. Oprócz kobiet zdecydowanych na wszystko, często handlarze
zwabiają podstępem nieświadome ofiary. Pod pretekstem zatrudnienia w innym
charakterze zmuszają je do prostytucji. Takich przykładów są tysiące. Kiedy nie
chcą być posłuszne, są często bite i maltretowane. Większość z tych dziewcząt
kończy na dnie. Nigdy nie układają sobie życia. Nie potrafią zaufać mężczyźnie,
nie mają dzieci. Te kobiety czują się gorsze. Mają świadomość, że utraciły
godność. O tym powinny pamiętać wszystkie młode kobiety!
A Coelho
pisze bajeczkę o poszukiwaniu przygody, świetle i spełnieniu. Biorąc pod uwagę
poczytność jego książek, uważam, że jest zręcznym manipulatorem, ale groźnym,
bo treści przekazywane w jego powieściach są niemoralne, fałszywe i podstępne.
Umieszcza akcję powieści w Szwajcarii, gdzie nawet w domu publicznym wszystko
chodzi jak w zegarku. A dlaczego nie w Holandii, Stambule czy Tajlandii, gdzie
sprzedawane są nawet dzieci, żeby był świeży towar dla białych turystów?
Czy to
naprawdę zawód jak każdy? I te biedne stworzenia rozwijają się „duchowo”, jak
bohaterka „Jedenastu minut”? czy dziewczyny, którym golą głowy i zabierają
dokumenty, żeby nie mogły uciec też przeżywają rozkoszną przemianę w świadome
siebie intelektualistki?!
Paulo Coelho - Jedenaście minut
Wydawnictwo: Drzewo Babel, 2004
ISBN: 8391844129
Recenzja wpłynęła na konkurs „Wszystkie książki mówią”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz