Ach,
te piękne lata sześćdziesiąte! Kupowało się, a raczej
zdobywało, kawałek kretonu, zszywało po bokach
i była gotowa
modna sukienka typu worek! Ale już z butami rzecz się miała nieco
inaczej. Jeździło się po nie do ulubionego szewca na Rutkowskiego,
czyli na Chmielną. A z „ciuchami” to był istny szał! Moja mama
dziwiła się, co ja widzę w tych starych swetrach, wszak przed
wojną nikt nie nosił rzeczy używanych!
Takie
właśnie wspomnienia ożywiła we mnie lektura opowieści Aleksandry
Boćkowskiej o modzie w PRL, pod trudnym zrazu do rozszyfrowania
tytułem "To nie moje wielbłądy." Autorka potraktowała
temat poważnie, ale i z należytym poczuciem humoru. Dziś wydawać
by się mogło - cóż to jest kupić ubranie - zwyczajna rzecz,
stroisz się zgodnie z tym, na ile cię stać! Otóż w PRL-u nie
było to takie oczywiste. Moda była tematem politycznym,
strategicznym, ludzie nie ubierali się sami, ubierało ich państwo!
Słowo daję, nie miałam o tym bladego pojęcia, kiedy stałam w
kolejce po kieckę w Hofflandzie, albo tęsknie spoglądałam na
wystawy sklepów Mody Polskiej. Na szczęście CORA okazywała się
bardziej dostępna dla mojej kieszeni.
Rzetelnie
podchodząc do tematu, autorka książki nie tylko przekopała żródła
archiwalne, wysłuchała ludzi, którzy wtedy pracowali w branży
odzieżowej, rozmawiała z projektantami. Doceniła też rolę
tygodnika "Przekrój" i miesięcznika "Ty i Ja" w
kształtowaniu naszych gustów, zresztą nie tylko tych, które
bezpośrednio dotyczyły tego, w co się ubrać. Dzięki tym
czasopismom uchylała się nieco żelazna kurtyna, oddzielająca nas
od całego kulturalnego świata. Jedyne wtedy czasopisma dla kobiet
"Zwierciadło", "Kobieta i Życie", "Filipinka"
koncentrowały się raczej na poradach i wykrojach.
Nie
mogąc zdradzić o co chodzi w tytule, powiem tylko, że jako osoba
ściśle przestrzegająca kanonów mody, byłam posiadaczką sukienki
w wielbłądy.
Joanna
Mackiewicz
Aleksandra
Boćkowska – "To nie są moje wielbłądy"
Wydawnictwo Czarne, 2015
ISBN:
978-83-8049-044-4
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz