Przepłynąć ocean
czasami łatwiej niż przejść po płytkim strumieniu.
„rozbite lustro –
z okruchów próbuję
złożyć się na nowo”1
Nawiązując do prezentowanego utworu, rodzi się pytanie: na
ile można odbudować coś z maleńkich elementów, czy w ogóle to możliwe? Człowiek
jest bardzo złożoną istotą więc zawsze warto próbować, być może nowe będzie
jeszcze bardziej interesujące.
Andrzej Kosmowski to autor z dużym dorobkiem poetyckim, a
jego utwory tłumaczone były na język angielski i japoński. Sam również zajmuje
się przekładami. W 2022 roku wyszedł do czytelnika z ósmą książką poetycką,
która ukazała się nakładem wydawnictwa Anagram, przy wsparciu finansowym
Instytutu Literatury w ramach Tarczy dla Literatów.
„jeszcze jedna noc” to obszerny zestaw wierszy podzielony na
siedem części przedstawiających stan fizyczny i emocjonalny związany z
przemijaniem, które tworzą rekonstrukcje następujących po sobie wydarzeń.
Zastosowanie podziału jest pewnego rodzaju zatrzymywaniem i chwilą na
przemyślenia, które są istotnym elementem podczas czytania. Nie można bowiem
potraktować zbioru jednym tchem, choć ten nie pozwala się odłożyć, bo pobudzona
ciekawość nakazuje brnięcie dalej, nawet jeżeli „zmęczony dzień z trudem
panował nad powiekami”2. Kosmowski, przekonujący czytelnika przemyślanymi
wersami, współtworzącymi wspomnianą powyżej kompozycję, stosuje, w tym zbiorze,
zróżnicowanie formy zapisu, co jest urozmaiceniem przy tak dużym zestawie
utworów.
Części, rozdziały, każdy nazwie jak uzna za słuszne, to
pewne etapy, a poeta, z dużą dokładnością, wyrysowuje słowem swój zamysł. Ważna
jest tutaj rola podmiotu, który stara się snuć opowieść, jest jej częścią, a
biorąc pod uwagę bardzo osobiste elementy w wierszach, staje się również
odzwierciedleniem autora. Zbiór tworzy swego rodzaju album pozwalający przyjrzeć
się życiu bohatera w trudnych momentach, w tym przypadku w czasie choroby czy
straty bliskiej osoby. Autor prowadzi po zakamarkach myśli, które rodzą się w
takich sytuacjach. Nie staje się jednak monotematyczny.
Czytając uwagę zwraca fakt, że Kosmowski nie zaczyna od
skupienia się na głównych aspektach zbioru. Nawiązując do fikcyjnej postaci z
powieści Miguela de Cervantesa, przez podtytuł „włócznia don wichota”,
rozpoczyna się podróż podmiotu, w tym przypadku, w głąb siebie, swoich przeżyć,
emocji, począwszy od tych najgłębiej zakotwiczonych. Z dużym namaszczeniem
przywołuje w pamięci bliskie osoby i sytuacje z nimi związane, które „później
być może / ktoś zinterpretuje to / jeszcze inaczej / po swojemu ale zgodnie / z
wymogami aktualnej / pożal się panie polityczki/ historycznej”3. Prezentowane
są również, wspominane z sentymentem, miejsca:
„zdziczały sad
dzieciństwa
broni się
za okopami
wrotyczy i nawłoci”4.
Tworzy to swego rodzaju podporę, siłę. Takich nawiązywań
można się wielokrotnie dopatrzeć, co ukazuje duże przywiązanie do otrzymanych
od życia darów, które stają się zapleczem podtrzymującym, gdy jest ciężko. Czas
mija nieubłaganie i potrafi wielokrotnie zaskoczyć, niestety nie zawsze
pozytywnie. Podmiot zauważa że „balast codzienności / spycha nasze historie / w
mroczne głębie / niespokojnych snów”5. Podróż będzie więc trwała „dopóki nie
zostaniemy obdarci / z ostatnich oczekiwań / i zdani na łaskę / piędzi ziemi /
lub betonu”6.
Wspomnienia i przemyślenia przychodzą same „nad ranem grudą
kolczastą w gardle / rodzą się myśli / tak ciasne że nie zmieścisz w nich / nie
tylko świata ale chociażby / i w świetlistych rozbłyskach / rodzącego się
kolejnego dnia”7. Nadchodzą takie momenty, że nie można ich powstrzymać. Co na
to wpływa? Tu dochodzimy do głównego obrazu, tworzonego przez Kosmowskiego.
Najczęściej są to wydarzenia bezpośrednio związane z człowiekiem, które dzieją
się wokół. W tym przypadku czas pandemii Covid -19 przynoszący wiele trudnych
momentów. Sytuacja, która zaskoczyła świat, zmusiła chyba każdego do refleksji,
stąd pojawia się mocne przesłanie:
„nigdy nie ufaj czasowi
nigdy nie ufaj naszym czasom
róże zawsze więdną
zbyt wcześnie
zwłaszcza te szklarniowe”8,
jasno mówiące, o docenianiu każdego dnia, bo przychodzi
„taka chwila / gdy nawet płomień / świecy / zamiera / w bezruchu”9. Nie podlega
wątpliwością, że podmiot przeszedł przez tę chorobę, kiedy „płuca próbujące
uporczywie / zagospodarować każdy / choćby najpłytszy oddech”10 nie mają już
siły, ale walczą dalej. Osłabienie, często na granicy życia i śmierci,
przetacza przez oczami różne obrazy. Czytając kolejne strony książki poetyckiej
Andrzeja Kosmowskiego zaczyna się rozumieć potrzebę pierwszej części. Nie bez
powodu było wspomnienie pradziadka Jakuba, powstańca z 1863 roku, bo przychodzi
moment, gdy czas zatrzymuje się i zdajemy sobie sprawę, że wszystko, co się
wydarzyło, stworzyło nas, naszą siłę do walki. Życie, klatka po klatce,
przelatuje i nie można zrobić niczego, jedynie czekać na to, co przyniesie
kolejny dzień, a ułaskawienie, które „…pojawiło się / znienacka/ na
paluszkach’11 docenia się z każdym kolejnym oddechem. Upływający czas jeszcze
mocnie jest odczuwalny, gdy „kolejni przyjaciele / rozpływają się w
ciemnościach”12. Moment, gdy trzeba zmierzyć się z utratą bliskiej osoby, w tym
przypadku ojca, to drugi najważniejszy obraz w zbiorze Kosmowskiego. Nagle
podmiot uzmysławia sobie, że zostaje niedokończona rozmowa i „opustoszały
zaśnieżony cmentarz”13. Sytuacja na świecie zaciska się do indywidualnej,
prywatnej, gdy jeszcze boleśniej dociera prawda o mijającym czasie, na który
nie mamy żadnego wpływu. Pojawia się żal i złość, bo „Bóg podobnie jak ptaki /
chyba znalazł dla siebie / inne miejsce”14, gdy „sprzedawcy trumien / ogłaszają
promocję”15. Ojciec zawsze jest bardzo ważną postacią w życiu dziecka, a syna
tym bardziej i ta reakcja bardzo silnie wybrzmiewa w wierszach.
Wszystko, co miało miejsce w życiu tych dwojga ludzi, wraca
w pamięci i wywołuje analizowanie i doszukiwanie się tego, co zostało stracone.
Przy tak dużej kumulacji emocji Kosmowski bardzo sprawnie
przechodzi pomiędzy tematami, a jednocześnie wciąż kontynuuje ten sam –
przemijania. Poeta potrafi przepracować sytuację, być może jej zapis staje się
tego częścią i pewnego rodzaju manifestem mającym pokazać, że cały bagaż
doświadczeń nie tylko jest ciężarem, a życie powtarza wiele tych samych
epizodów (stąd tytuł szóstej części „riff”) i, niczym pająk, łapie w sieć
człowieka, a ten zamiast cieszyć się kolejnym dniem, zaczyna snuć rozmyślania.
Kosmowski nie zostawia czytelnika w przesiąkniętym, ciężkimi obrazami nastroju,
dlatego „brutalna gitarowa solówka / łagodnie oswaja mrok”16 próbując przebić
się przez czarne scenariusze, nawet jeśli „w komunikatach wojennych / codzienna
porcja cierpienia i śmierci”17. Podmiot przemierza przez kolejne dni, nadeszła
wiosna, stara się dostrzegać piękno, choć nie budzi wątpliwości fakt, że zawsze
już pozostaje w nim dystans:
„od horyzontu po horyzont
jabłonie bielsze niż wczorajszy śnieg
a nad głową niebo coraz kunsztowniej
inkrustowało się krwawą czerwienią
afrykańskiego piasku”18,
a to, co miało miejsce, nie będzie zdobieniem, a jedynie
silnie zaznaczonym elementem, towarzyszącym w dalszym życiu. Poeta zdaje sobie
z tego sprawę, dlatego, wyprzedzając trochę kolejne wydarzenia, przestrzega
swojego czytelnika usprawiedliwiając siebie:
„więc gdyby w moich wierszach
coś wam nagle złowrogo zadudniło
albo postraszyło złowieszczo
to wiedzcie
że to nie ja
to ocena indyjski”19.
Czy to wystarczy? Odpowiedzi na to pytanie można poszukać w
ostatniej części zbioru. Już sam jej tytuł, „nocne sztormowanie”, motywuje do
podjęcia działania, w przysłowiowy dzień, a pozostawienie za sobą tego, co było
w nocy. Nie jest to łatwe zadanie dla podmiotu, tym bardziej docenić należy
staranie wychodzenia poza łupinę, gdy „kabaret zapowiedzianej śmierci /
niespodziewanie wznawia / działalność”20, a w nozdrzach rozchodzi się
petrichor. Podmiot jest dokładny w obrazowaniu wszystkich emocji, tych
towarzyszących w trudnych, wcześniejszych, przeżyciach, jak i tych
występujących podczas próby powrotu do normalności:
„patrzę jak wzburzone morze
odbija się w oczach wnuczki
i na chwilę zwyczajnie
jestem szczęśliwy
stojąc tu na samym końcu świata
na południe od wschodu
a tyłem do polski”21,
bo ma świadomość, że wszystko to co się wydarzyło, zapisane
w pamięci zostaje na zawsze, ale jest też podwaliną dla kolejnych pokoleń,
która w genach odziedziczy wytrwałość, tak jak on po swoim pradziadku. Dni,
które się jeszcze otrzymało należy łapać i wykorzystywać, dlatego „pal diabli
jutro / dzisiaj budujemy / zamki z piasku”22. Niestety to, czy one będę miały w
sobie wystarczająco mocne fundamenty, uzależnione jest indywidualnie, bo gdy
pojawi się „babie lato - / igła gramofonu / potyka się na rysach”23 i trzeba
podjąć trud, by nie upaść.
Andrzej Kosmowski oddał zbiór mający jeszcze jedną ważną
rolę. Przeplatanie przemijania z pamięcią. Autor bardzo dosadnie zwraca uwagę
na pielęgnowanie w pamięci tego, co z nami związane, szczególnie bardzo
odległych wspomnieć. Cała książka mocno nakierunkowuje czytelnika na to
przesłanie, które Kosmowski wplata od pierwszych stron. Dodatkowo zwraca uwagę
na przekazywanie kolejnym pokoleniom istotnych rzeczy związanych z ich
pochodzeniem. Stąd jego podmiot mówi o pradziadku, czy starych miejscach i z
tego samego powody pojawia się postać wnuczki, z którą patrzy się w morze. To
dziecko musi pamiętać o swoich przodkach, by wiedzieć, skąd czerpać siłę, o
której pisane było wcześniej.
„jeszcze jedna noc” – tytuł zapowiadający jednocześnie
kolejny dzień, który nastanie. Zbiór dyktowany osobistymi przeżyciami,
jednocześnie daje obraz, w który wielu czytelników może wpisać siebie.
Oczywiście nie poddaje się pod wątpliwość potrzeby napisania tej książki.
Tworzenie w sytuacji, w jakiej poeta się znalazł (biorąc pod uwagę treść
wierszy), to przekazywanie czytelnikowi autentycznych napięć, leków i
niepewności. Jednocześnie Andrzej Kosmowski stara się iść dalej i taką postawę
prezentuje podmiot wierszy. Wszystko, co w tym zbiorze się znajduje, buduje coś
nowego i wracając do rozpoczynającego cytatu, to nowe, choć mocno doświadczone
przez życie, jest silniejsze, starające się płynąc nawet pod prąd „w rejsie /
ku niepoznawalnemu”24. I chyba w tym wszystkim najważniejsza jest właśnie
umiejętność nie rezygnowania. Ta pozycja książkowa zmusza do refleksji, co
najważniejsze, nie jest tylko przekazaniem suchych faktów, jest autentyczna.
Czytelnik otrzymuje od Kosmowskiego sporą dawkę informacji dotycząca życia, sam
jednak musi wyciągnąć wnioski po tej lekturze, bo:
„rozbite lustro
w każdym okruchu
odmienne wspomnienia”25
Andrzej Kosmowski, jeszcze jedna noc (ANAGRAM, Warszawa
2022, s. 129)
1 Andrzej Kosmowski, jeszcze jedna noc, Wydawnictwo ANAGRAM,
Warszawa 2022, s.59
2 Tamże, s. 20
3 Tamże, s.22
4 Tamże, s. 13
5 Tamże, s. 25
6 Tamże, s. 27
7 Tamże, s. 35
8 Tamże, s. 40
9 Tamże, s. 45
10 Tamże, s. 44
11 Tamże, s. 54
12 Tamże, s. 65
13 Tamże, s. 72
14 Tamże, s. 73
116 Tamże, s. 79
17 Tamże, s. 98
18 Tamże, s. 90
19 Tamże, s. 1005 Tamże, s. 74
20 Tamże, s. 121
21 Tamże, s. 109
22 Tamże, s. 123
23 Tamże, s. 120
24 Tamże, s. 126
25 Tamże, s. 48
Sylwia Kanicka
II miejsce w kategorii dorośli
„Jeszcze jedna noc” Andrzej Kosmowski
Wydawnictwo Anagram 2022