Książka
Justina Richardsa opowiada historię piętnastoletniego Matthewa
Striblinga, który jest synem słynnego archeologa. Kiedy chłopak
przyjeżdża do domu ojca, znajduje jedynie dziwne ślady porwania i
zaszyfrowaną wiadomość, w której archeolog prosi,
by udał się
do jego przyjaciela - Juliusa Venture. Tak rozpoczynają się
przygody Matta, Juliusa i jego córki Robin. Nastolatek podczas tej
misji natrafia na sekret, który rozwiąże największą tajemnicę
historii, tajemnicę Atlantydy.
Do
przeczytania książki zachęciła mnie ciekawa szata graficzna. Moją
uwagę przykuła okładka
z nietypową mapą. Mimo pozytywnego
nastawienia książka nie podobała mi się. Czytając ją nudziłam
się, a właściwie męczyłam. Potoki myśli bohaterów sprawiały,
że musiałam zamykać powieść, by w myślach przestudiować ciąg
fabuły. Jestem osobą, która bardzo lubi zagadki i panujący
nastrój grozy. W tym wypadku moim kolejnym rozczarowaniem było to,
że zanim tajemnica została rozwiązana, ja już wiedziałam co się
wydarzy, wszystko było przewidywalne. Bohaterowie zbyt sztuczni,
z
jednym wyjątkiem, myślę o Robin, która mnie zaciekawiła i dała
się polubić. Niestety pozostałe postacie były zbyt idealne, wręcz
nieprawdziwe. Lubię utożsamiać się z postaciami, o których
czytam, w tej książce było to dla mnie niemożliwe.
W
powieści było wiele negatywnych aspektów, aczkolwiek nastąpił
długo wyczekiwany punkt kulminacyjny i nawet spodobał mi się. Mimo
to lektura mnie rozczarowała, była zbyt oczywista.
Jako
osoba uwielbiająca książki stwierdzam, że czytanie nigdy nie jest
całkowitą stratą czasu, jednak tej pozycji nie mogę polecić z
czystym sumieniem.
Justin
Richards - „Kod chaosu”
Wydawnictwo
Nasza Księgarnia, 2008
ISBN:
978-83-10-11431-0
Recenzja wpłynęła na konkurs "Wszystkie książki mówią"
(kategoria pow. 13 lat)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz