Jak
wiemy, i to nie tylko ze słownika, idol to osoba, którą podziwiamy
i z którą najbardziej chcielibyśmy się identyfikować. Wyraz ten
ma sporo synonimów, jak wzór czy ideał, ale o ile te inne mogą
dotyczyć niemal wszystkiego, idol kojarzy się nam właśnie
z
człowiekiem. A teraz mała ciekawostka – w języku japońskim アイドル
(aidoru),
przejęte z angielskiego, oznacza tyle co… młodą dziewczynę
decydującą się na karierę piosenkarki (rzadziej modelki). Można
i tak. W tym artykule jednak nie będę zajmować się ani
zawiłościami żadnego z wymienionych powyżej języków, a spróbuję
ocenić biografię mojego osobistego idola. Tytuł ten przypadł
Heinrichowi Schliemannowi, XIX-wiecznemu archeologowi, a książka o
nim autorstwa H. A. Stolla nosi tytuł „Sen o Troi” (oryginalnie
„Der Traum von Troja”).
Nasze
pierwsze spotkanie z nietuzinkowym odkrywcą odbywa się w
niemieckiej wiosce Ankershagen. Jest on wtedy jeszcze małym
Henrykiem spędzającym dni na wesołych harcach z rodzeństwem pod
czujnym okiem dobrodusznej matki – Luizy. Wkrótce nadchodzą
święta i każdy z dzieciaków dostaje prezent. W ręce
młodziutkiego Schliemanna wpada ilustrowana historia powszechna.
Jego uwagę szczególnie przykuwa jeden z obrazków, przedstawiający
płonący Ilion. Ojciec tłumaczy mu, że miasto to zostało
wyburzone bardzo dawno temu i do tej pory nikt nie wie, jak wyglądało
w rzeczywistości.
- Jak będę
duży, to odkopię Troję! – oznajmia zdumionej rodzinie brzdąc.
Marzenia
o odkryciu tajemnic Trojan nie opuszczały go przez całe życie.
Tkwiło to gdzieś w jego sercu, jego podświadomości. W
międzyczasie nauczył się mówić biegle
w siedemnastu językach
obcych (w tym po polsku!) i odbył wiele podróży.
Pod koniec tej
tułaczki godnej samego Odysa Heinrich trafił do Grecji i, tak jak
obiecał w dzieciństwie, odkrył ojczyznę króla Priama. Szczegóły
tych i innych jego przeżyć opowiada nam powieść. Tak, „Sen o
Troi” jest jak najbardziej powieścią, a nie tylko zwykłą
biografią. Pan Stoll (notabene mało znany pisarz dawnego NRD)
wywiązał się znakomicie ze swojej roli. Przedstawił rzeczywiste
wydarzenia w formie porywającej lektury, a nie suchych faktów.
Zresztą w podobny sposób żywoty znanych ludzi przedstawiali
starożytni Grecy, największa miłość naszego bohatera. Pisma
Herodota czyta się jednym tchem,
w przeciwieństwie do szkolnych
podręczników. Autor doskonale zdawał sobie
z tego sprawę i bardzo
sprytnie wykorzystał ten fakt.
Ta starożytność ściga nas i
ściga, a my, Europejczycy, nie potrafimy od niej uciec.
Dziękuję Ci,
Schliemannie. Udowodniłeś swoim życiem, że każdy z nas powinien
mieć swój własny sen o Troi.
Maria Morawska
Heinrich Alexander Stoll - „Sen o Troi”
Recenzja zdobyła 1 nagrodę w konkursie "Wszystkie książki mówią"
w kategorii 8-12 lat.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz