Zaplanowane
miasteczko na obrzeżach Cleveland.
Miasteczko
z tysiąca puzzli, z których żaden się nigdy nie zapodział.
Zaplanowana
rodzina Richardsonów. Napompowany balonik. Amerikanbjuti.
Kiedy
w ich domu pojawia się Mia Warren, samym faktem bycia samotną matką
zaburza gładko uczesany świat. Nestorka rodu, Elena
całą siebie poświęca układaniu figurek swojej rodziny
w witrynie
na wysoki połysk, za kryształową szybą pozorów lub
sprząta najmniejsze okruszki naturalności pod perski dywan.
Jej oddanie sprawie jest tak wielkie, że nie zauważa, że właściwie
od wielu lat nie żyje.
Mia
swoją niesprzystawalnością rozbija ten świat jak mydlaną bańkę
i pokazuje, że w środku nic nie ma. Nieznośna lekkość bytu w
wydaniu Warren poważnie narusza strefę komfortu. Boleśnie
przypomina Elenie kim jest głęboko, w środku, jakie w niej drzemią
tęsknoty
i z ilu marzeń zrezygnowała, by wybudować swoją
idealna twierdzę.
Widzimy
jak pod wpływem obecności Mii, powoli ale sukcesywnie układanka
wypacza się, pęka dając ujście podziemnym źródłom, które, nie
wiadomo jak długo, buzowały
pod powierzchnią wciąż szukając
ujścia.
Geniusz
Celeste Ng pozwolił stworzyć jej postać jako
bezpretensjonalne, subtelne i lekkie światło, które przetacza się
przez dom Richardsonów i obnaża, to co dotąd tkwiło w cieniu.
Bohaterka
jest czysta w patrzeniu na innych. Ale jej czystość, to ta, która
przychodzi
po bolesnych lekcjach życiowych, która wynika z pokory.
To czystość bez cech naiwności.
Historia
Warren pełna zakrętów i zawirowań zabrała jej zaufanie do życia.
Darowała jednak zaufanie do siebie. Mia próbuje je zatrzymać -
niczym czas - w swoich fotografiach obrabianych jak glina- w maleńkim
studiu.
Córka
Mii –Pearl jest jak zagubione zwierzątko w dżungli
dorosłych rozgrywek. Uparcie szuka siebie. Z jednej strony
nieśmiało i niepewnie.
Z
drugiej niesiona nieuświadomioną złością na Mię.
Czemu
matka tak bardzo nie przystaje do porządku świata?
Naiwność,
ale też jej natura pozwalają fascynować się sztucznie poukładanym
światem Richardsonów i ich stałym adresem.
W
przeciwieństwie do matki, Pearl chce zameldowania w życiu. Nie jest
nomadą jak Mia.
Pisarka
tworzy książkowy świat wrażliwie i nienachalnie.
Raczej
pokazuje, gdzie patrzeć, a nie, co widzieć.
Nie
ocenia.
Próbuje
zrozumieć.
Operuje
oszczędnym, niedopowiedzianym językiem, ale pełnym plastyki,
drugiego dna
i metafor.
W
książce odnajdujemy trochę słodko-gorzkiego smaku filmowej
„Czekolady”. Jak Vianne słodyczami- tak Mia kusi cudowną
nieumiejętnością zrezygnowania z siebie
i autentycznością.
Ng
kończy symbolem. Symbolem o każdym z bohaterów. O każdym z nas.
Rozbiera
swoje postaci do naga. Nam także każe zdjąć ubrania i
stanąć przed lustrem.
Pisze:
(…) każda rozłupana krata wyginała się wdzięcznie na zewnątrz
(…) a na środku pustej klatki leżało samotne, złote piórko”.
Ng
prześmiewa dążenie do perfekcji. Robi to jednak w tak
subtelny sposób, że odbiorca jest przekonany, że to jego
własny osąd. Tekst zostawia nas z przeświadczeniem, że zawsze
mamy szanse uwolnić się z okowów własnych ograniczeń.
Nawet jeśli cząstka nas zostaje
w klatce.
Joanna Baumel
Celeste Ng - "Małe ogniska"
Wydawnictwo Papierowy Księżyc
ISBN: 978-83-6583-061-6
Recenzja zajęła 3 miejsce w kategorii wiekowej: dorośli.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz